Mazovia MTB Sierpc
Wtorek, 3 maja 2011
· Komentarze(0)
Kategoria W towarzystwie, Zawody
Od kilku dni wiadomo, że pogoda się popsuje i będzie zimno, straszą nawet deszczem. Na szczęście w poniedziałek wieczorem synoptycy odwołali opady więc wypadało się tylko przygotowac na chłód.
Wyjeżdżamy z Asią około 8:20, termometr w samochodzie pokazuje 6 stopni myślę sobie nie jest źle do startu jeszcze pewnie się ze 3 podniesie i będzie gitara. Jednak szoku doznaje kilka km przed Sierpcem gdzie zatrzymuje się na chwilę na polu i wychodzę z samochodu na zerwnątrz. Wieje takim lodem, że aż mi się zima przypomniała. W Sierpcu małe problemy z zaparkowaniem bo ludzi mimo pogody dużo (okazało się, że było ponad 1000 osób czyli więcej niż w Chorzelach). Ostatecznie jednak udaje się jeszcze znaleźc miejsce na głównym parkingu.
Przygotoania nam się trochę przeciągają przez dylematy ubiorowe. Ostatecznie 3 koszulki i lekko ocieplana koszulka mazovi, którą biorę od Asi bo ona ostatecznie w obawie przed przeziębieniem rezygnuje ze startu. Koszulka niby rozmiar za mała ale pasuje. Na dół spodenki 3/4 plus nogawki. Początkowo myślałem, że mogę się w tym ugotowac, ale ostatecznie było ciepło i komfortowo. Wiele osób tzw hardkorów zdecydowało się jechac nawet w samych krótkich spodenlach, ale potem na trasie mieli jakby sine nogi więc pewnie zbyt przyjemnie nie było. Jeszcze przed samym udaniem się na start postanawiam popdompowac opony tak do 3-3,2 bar, organizator zapowiada szybkie szutry, BRAK mazowieckich piachów więc mogłem nawet więcej nabic, ale się powstrzymałem. Pozatym nie zdążyłem kupic drugiego żela.
W sekorze miła atmosfera rozmowy, jeszcze tylko hymn Polski i hymn Sierpca:) i ogień.
Początek to chwila asfaltu ale dośc wąsko więc nie ma jak za bardzo jak się przebic do przodu pilnuje więc tylko, żeby nie stracic grupy, dalej szutry trochę piachu i ze 2 przejazdy przez tory - czyli jakieś 5 km. Większośc sektora dalej jedzie razem, jest bardzo szybko, ale to nic w porównaniu do tego co będzie się działo przez następne 20, a może i więcej km. Następujące po sobie szutry, twarde drogi, krótkie odcinki asfaltu, i piachy chociaż jeszcze niezbyt upierdliwe sprawiają że do rozjazdu fit mam średnią chyba ze 30km/h. Do tego płasko i wiatr narazie bardziej w plecy. Jedzie mi się w miarę dobrze, chociaż ewidentnie szybkie starty to moja słaba strona bo ucieka mi kilka fajnych grupek. W pewnym momencie łapie się jednak do jednej bardzo porządnej i to na szczęście na szutrowo-polno-piaszczystym odcinku i lecimy kilka dobrych km około 34 km/h. Tzn ja bardziej pasożytuje bo na kole mam tętno pod 185. Jednak fajnie się jedzie i sporo osób łykamy. Tak jest mniej więcej do 20 km i wjazdu do jakiegoś lasu i gdzie zaczynają się coraz większe piachy. Większe nawet niż w Chorzelach i przede wszystkim dla mniej mniej kontrolowalne przez za duże ciśnienie. Cały czas rzuca mi przodem, wprawdzie wszystkie piaski przejeżdżam, ale tracę na nich dużo sił. Liczę jednak, że to się jeszcze zmieni i zacznie się jakiś tam zapowiadany ciekawszy fragment w lesie, single i podjazdy. Szybsza częśc grupy w międzyczasie mi ucieka bo ktoś puścił koło i na 26 km zaliczam pierwsz bufet i zjadam trochę banana. Niestety dalszej części trasy nie kojarze zbyt dobrze pozatym, że dalej było szybko na szutrach i asfaltach, i że było coraz więcej piachu miejscami głębokiego. Właśnie w takim syfie zaliczyłem nawet pół OTB na lekkim zjeździe bo kompletnie mi kierownice przekręciło. Trochę może też z mojej winy bo nie do końca byłem zdecydowany którędy chce przejechac. Ale było miękko więc bez obrażeń tylko łańcuch mi spadł. Zapowiadanych górek w zasadzie nie było, jak dla mnie w Otwocku było więcej. Do tego powrót przez piaszczyste pola i tym razem już pod wiatr.

Nudną trasę urozmaicała mi rywalizacja z kilkoma osobami, z którymi ciągle się mijałem. Jednego faceta, chyba z M5 wyprzedziłem ostatecznie 5 km przed metą. Ostatnie km to pogoń za najlepszą dziewczyną z mega, z kórą też kilkakrotnie się mijaliśmy. W sumie zaskoczyło mnie trochę jak ją zobaczyłem, bo myślałem że jest za mną. Musiała mnie wyprzedzic jak zaliczyłem glebę. Pewnie nie udało by mi się odrobic straty, bo na płaskim bardzo mocno jechała, ale z pomocą przyszedł niewielki podjazd pod oczyszczalnie tuż przed metą. Oprócz niej łyknąłem tam też jednego pasożyta co wiózł się za mną przez poprzednie 5 km, a potem wyprzedził. Na podjeździe jednak kompletnie spuchł, a na płaskim na pewno bym go nie doszedł.

Podsumowując jak dla mnie była to najgorsza trasa Mazovii jaką jechałem. Nudna, z mnóstwem piachu. Do tego w opisie organizotor wprowadził ludzi w błąd bo ewidentnie informował, że piachu jest mało.
Na osłodę pozostaje niezły wynik 142/512 w M2 i 32/95 w kategorii. Strata do zwycięzcy - Pawła Baranka 20 minut więc rating 85% i awans do 2 sektora.
Wyjeżdżamy z Asią około 8:20, termometr w samochodzie pokazuje 6 stopni myślę sobie nie jest źle do startu jeszcze pewnie się ze 3 podniesie i będzie gitara. Jednak szoku doznaje kilka km przed Sierpcem gdzie zatrzymuje się na chwilę na polu i wychodzę z samochodu na zerwnątrz. Wieje takim lodem, że aż mi się zima przypomniała. W Sierpcu małe problemy z zaparkowaniem bo ludzi mimo pogody dużo (okazało się, że było ponad 1000 osób czyli więcej niż w Chorzelach). Ostatecznie jednak udaje się jeszcze znaleźc miejsce na głównym parkingu.
Przygotoania nam się trochę przeciągają przez dylematy ubiorowe. Ostatecznie 3 koszulki i lekko ocieplana koszulka mazovi, którą biorę od Asi bo ona ostatecznie w obawie przed przeziębieniem rezygnuje ze startu. Koszulka niby rozmiar za mała ale pasuje. Na dół spodenki 3/4 plus nogawki. Początkowo myślałem, że mogę się w tym ugotowac, ale ostatecznie było ciepło i komfortowo. Wiele osób tzw hardkorów zdecydowało się jechac nawet w samych krótkich spodenlach, ale potem na trasie mieli jakby sine nogi więc pewnie zbyt przyjemnie nie było. Jeszcze przed samym udaniem się na start postanawiam popdompowac opony tak do 3-3,2 bar, organizator zapowiada szybkie szutry, BRAK mazowieckich piachów więc mogłem nawet więcej nabic, ale się powstrzymałem. Pozatym nie zdążyłem kupic drugiego żela.
W sekorze miła atmosfera rozmowy, jeszcze tylko hymn Polski i hymn Sierpca:) i ogień.
Początek to chwila asfaltu ale dośc wąsko więc nie ma jak za bardzo jak się przebic do przodu pilnuje więc tylko, żeby nie stracic grupy, dalej szutry trochę piachu i ze 2 przejazdy przez tory - czyli jakieś 5 km. Większośc sektora dalej jedzie razem, jest bardzo szybko, ale to nic w porównaniu do tego co będzie się działo przez następne 20, a może i więcej km. Następujące po sobie szutry, twarde drogi, krótkie odcinki asfaltu, i piachy chociaż jeszcze niezbyt upierdliwe sprawiają że do rozjazdu fit mam średnią chyba ze 30km/h. Do tego płasko i wiatr narazie bardziej w plecy. Jedzie mi się w miarę dobrze, chociaż ewidentnie szybkie starty to moja słaba strona bo ucieka mi kilka fajnych grupek. W pewnym momencie łapie się jednak do jednej bardzo porządnej i to na szczęście na szutrowo-polno-piaszczystym odcinku i lecimy kilka dobrych km około 34 km/h. Tzn ja bardziej pasożytuje bo na kole mam tętno pod 185. Jednak fajnie się jedzie i sporo osób łykamy. Tak jest mniej więcej do 20 km i wjazdu do jakiegoś lasu i gdzie zaczynają się coraz większe piachy. Większe nawet niż w Chorzelach i przede wszystkim dla mniej mniej kontrolowalne przez za duże ciśnienie. Cały czas rzuca mi przodem, wprawdzie wszystkie piaski przejeżdżam, ale tracę na nich dużo sił. Liczę jednak, że to się jeszcze zmieni i zacznie się jakiś tam zapowiadany ciekawszy fragment w lesie, single i podjazdy. Szybsza częśc grupy w międzyczasie mi ucieka bo ktoś puścił koło i na 26 km zaliczam pierwsz bufet i zjadam trochę banana. Niestety dalszej części trasy nie kojarze zbyt dobrze pozatym, że dalej było szybko na szutrach i asfaltach, i że było coraz więcej piachu miejscami głębokiego. Właśnie w takim syfie zaliczyłem nawet pół OTB na lekkim zjeździe bo kompletnie mi kierownice przekręciło. Trochę może też z mojej winy bo nie do końca byłem zdecydowany którędy chce przejechac. Ale było miękko więc bez obrażeń tylko łańcuch mi spadł. Zapowiadanych górek w zasadzie nie było, jak dla mnie w Otwocku było więcej. Do tego powrót przez piaszczyste pola i tym razem już pod wiatr.

Nudną trasę urozmaicała mi rywalizacja z kilkoma osobami, z którymi ciągle się mijałem. Jednego faceta, chyba z M5 wyprzedziłem ostatecznie 5 km przed metą. Ostatnie km to pogoń za najlepszą dziewczyną z mega, z kórą też kilkakrotnie się mijaliśmy. W sumie zaskoczyło mnie trochę jak ją zobaczyłem, bo myślałem że jest za mną. Musiała mnie wyprzedzic jak zaliczyłem glebę. Pewnie nie udało by mi się odrobic straty, bo na płaskim bardzo mocno jechała, ale z pomocą przyszedł niewielki podjazd pod oczyszczalnie tuż przed metą. Oprócz niej łyknąłem tam też jednego pasożyta co wiózł się za mną przez poprzednie 5 km, a potem wyprzedził. Na podjeździe jednak kompletnie spuchł, a na płaskim na pewno bym go nie doszedł.

Podsumowując jak dla mnie była to najgorsza trasa Mazovii jaką jechałem. Nudna, z mnóstwem piachu. Do tego w opisie organizotor wprowadził ludzi w błąd bo ewidentnie informował, że piachu jest mało.
Na osłodę pozostaje niezły wynik 142/512 w M2 i 32/95 w kategorii. Strata do zwycięzcy - Pawła Baranka 20 minut więc rating 85% i awans do 2 sektora.