Dzisiaj jeszcze trochę czułem nogi po piątkowej jeździe, więc trzeba było się rozruszać. Po obiedzie wyskoczyłem do Kabackiego. Początkowo zamulanie, taka jazda w okolicach 70% hr max. W lesie jak zwykle w weekend masa ludzi. W pewnym momencie wjechałem na ścieżkę tuż za dwoma dość szybko jadącymi gościami. Przyśpieszyłem i siadłem im na koło, chcieli mnie zgubić, ale nie udało im się więc odpuścili i jechali juz swoim tempem. Ja postanowiłem ich też nie denerwować za bardzo i nie jechałem już bezczelnie na kole tylko jakieś 5 metrów z tyłu. Oczywiście jazda zrobiła się ciekawsza i puls też odrazu podskoczył. W pewnym momencie goście zwolnili i puścili mnie przodem, prowadziłem tak kilka km, potem znowu oni. Dzięki temu tak się nie nudziło i wyszło w sumie 3 rundy wokół lasu.
Korzystając z dnia urlopu zaplanowałem sobie dłuższy wyjazd. Wybrałem ostatecznie rejony Zalewu Zegrzyńskiego. Wyjazd nie tak wcześnie jak chcialem bo dopiero około 11. Temperatura do jazdy super, ale przez cały dzień przeszkadzał mi silny wiatr. Pojechałem w kierunku Nieporętu ścieżką nad Kanałem Żerańskim, trochę już czuć zbliżającą się jesień, sporo liści już leży. W Nieporęcie się nie zatrzymuję i jadę od razu w kierunku Białobrzegów. Tutaj wjeżdżam na wał i kilka km jadę nad samym zalewem. Dalej postanawiam pojechać do Rynii chyba czerwonym szlakiem przez lasy. Trochę ciężko mi się tu jedzie bo od wyjazdu nic nie zjadłem i lekko opadam z sił. Jedzenie zaplanowałem sobie jednak w Rynii więc planu nie zmianiam. W lesie odbijam tylko jeszcze w prawo nad ładnie położony staw i kręce się chwilę po okolicy. W Rynii zjadam częśc zapasów wiezionych z domu (baton i owowce) siedze około 30 minut i wracam asfaltem i od Białobrzegów znowu wałem do Nieporętu. Tutaj krótka przerwa tym razem na hamburgera z baru. Postanowiłem jeszcze zobaczyć zaporę w Dębem więc szybko kieruję się na Zegrze i dalej jadę asfaltami przez Jachrankę. W Jachrance odwiedzam sklep w celu zakupienia powerada. W sume przez tą walkę z wiatrem sporo mi idzie napojów (w sumie poszło 1,5 litra wody, 1 litr izotonika i 0,5l. coli i jeszcze było za malo). W sklepie jeszcze mała ciekawostka bo jeden łepek oprócz tego że zrobił zakupy do domu, to jeszcze kupił 2 papierosy, dla siebie i kumpla siedzącego pod sklepem. Pierwszy raz widzę że ten shit na sztuki sprzedawali. Po chwili docieram nad zaporę. Kręce się chwilę i robie fotki po czym kieruje się na niebieski szlak do Nieporętu. Szlak po wale bardzo przyjemny, szybko się jedzie i widoczki ładne, nieco ustaje również wiatr. W Nieporęcie siedze jeszcze z 10 minut na ławeczce i ruszam w drogę powrotną taką jak rano czyli znowu wzdłuż Kanału Żerańskiego. Tym razem jadę nim jednak prawie do końca, bo rano musiałem się jeszcze sporo przebijać przez ulice. Potrzebowałem jednak uzupełnić trochę kalorii, bo z pulsometru wynikało że spaliłem ich już prawie 4000, a zjadłem może z 1000 także z radością powitałem duże M na horyzoncie i zamówiłem sobie zestaw. Dalej do domu już bez większych przygód, a dotarłem kilka minut po 19. Wycieczka bardzo udana, z braku czasu żadko jeżdże tak długie (jak dla mnie) dystanse. Przez silny wiatr, przeszkadzający praktycznie przez 80% trasy średni puls wyszedł mi raczej wysoki jak na rekreację.
Kabacki już mi się trochę znudził więc postanowiłem pojechac w jakieś inne miejsce. Dzisiaj gorąco więc musiał byc las. Padło na drugi najbliższy czyli MPK. Pojechałem wzdłuż Trasy Siekierkowskiej aż do Marsa, tam trochę przepraw przez totalnie rozkopane skrzyżowanie i potem jeszcze trochę chodnikiem do wiaduktu. Znalazłem się w Wawrze, a na liczniku było niecałe 15 km więc tylko 4 km więcej niż do Kabackiego. Pokręciłem się trochę po dzielnicy i wjechałem w las, po kilkuset metrach jednak skończył się i wyjechałem obok Centrum Zdrowia Dziecka. Tutaj odnalazłem już czerwony szlak i nim przejechałem kilka następnych km. Teren oczywiście znacznie ciekawszy niż płaskie lasy na południu. Częśc ścieżek kojarzyłem z marcowego maratonu w Józefowie. Ponadto na trasie co kilkaset metrów powalone drzewa, kilka leżało centralnie na szlaku i nawet nie było gdzie objechac. To zapewne skutki piątkowej burzy która w tym rejonie podobno była najbardziej intensywna. Częśc drzew wyrwanych z korzeniami inne połamane na wysokości 2-3 metrów. Przy jakiejś zajezdni autobusowej w środku lasu wyjeżdżam na asfalt i jadę nim do drogi nr 17 i dalej nią w kierunku Mieni. Singielka nad rzeką oczywiście nie pominąłem. Bardzo fajnie się jechało chociaż tutaj też co jakiś czas leżały drzewa. Dalej pojechałem w kierunku Świdra i niebieskim szlakiem nad rzeką dojeżdżam do Józefowa. Nad rzeką jeszcze trochę ludzi mimo że już było sporo po 19. Wyjeżdżam na sfalt przy moście na granicy Otwocka i Józefowa i jeszcze przedemną ponad 20 km asfaltami w ruchu ulicznym. Taki powrót jest bardzo nudny, dłuży mi się mimo że prędkośc około 26-28 km/h. To dla mnie największa wada wyjazdów do MPK bo o ile dojazd jeszcze był spoko bo właściwie 80% trasy to ścieżka, to powrót już średni nic się nie dzieje i jeszcze trzeba na samochody uważac. Trzeba by trochę lepiej obczaic teren żeby robic jakąś fajną pętelke i wyjeżdżac też w Wawrze. Jazda dzisiaj też bez żadnego planu i w różnym tempie chociaż większośc w drugiej strefie.
Poi tygodniu lenistwa wyszedłem trochę pokręcic bez jakiegoś specjalego planu. Większośc po Kabackim w tym sporo wąskimi singlami znanymi i nieznanymi. Tempo zmienne, takie na jakie miałem akurat ochotę. Dzisiaj dośc ciepło, a ja tylko jeden bidon wziąłem i pod koniec już trochę zamulałem. Po przyczółkowej większośc na kole jakiegoś dziadka. Raz bardzo gwałtownie zahamował bo mu chyba ktoś z przeciwka jechał, ja za nim oczywiście też momentalnie na klamki ale tylne koło od razu poczło do góry, ale jakoś się wyratowałem przed OTB na gościa. Ogólnie coraz niebezpieczniej na ścieżkach, co jakiś czas jakieś akcje są. Niektórzy zupełnie wyłączają mózg.
Dzisiaj chciałem pojechac w jakichś mniej znanych mi okolicach, ale jednocześnie niezbyt daleko dlatego po wstępnych rozważaniach odrzuciłem MPK i Świder. Pojechałem więc standardowo w kierunku Powsina, ale na krzyżówce na Przyczółkowej odbiłem w lewo w kierunku Wisły. Pozwiedzałem sobie okoliczne wsie, bardzo fajne asfalty samochodów praktycznie nie było, trochę ludzi na kolarkach. Potem trochę polnymi drogami po Bielawie i inedaleko wału Jeziorki i tak dojechałem do Wisły. Tutaj już wałem Jeziorki w kierunku Konstancina. Jechałem tędy chyba w kwietniu, ale po ptawej stronie, tym razem z lewej. Sporo po trawie, bo tylko miejscami była wąxiutka ścieżka szerokości 1 koła. Z drugiej strony, była chyba lepiej. Rzeczka po ostatnich opadach ma wysoki poziom, szczególnie przed zaporą w Konstancinie. Dalej jeszcze do Kabackiego na małą rundkę i do domu.
Jazda tlenowa, 2 i 3 strefa. Później w domu trochę dziwnie się czułem, byłem jaby bardziej niż zwykle zmęczony chociaż spac mi się nie chciało. Prawdopodobnie to jeszcze skutki poniedziałkowej imprezy.
Dzisiaj znowu gorąco. Ruszyłem po południu, chwilę przed 16. Na początku do lasu, przez Przyczułkową. Ludzi jak zwykle w weekend pełno, pokręciłem się różnym,i ścieżkami i jak zaczęła dochodzic 17 ruszyłem w drogę powrotną żeby zobaczyc peleton Tour de Pologne jeszcze na Przyczółkowej. Jednak czasu jeszcze trochę było więc pojechałem w stonę Wilanowa, a że dalej nie przyjżdżali to w tył zwrot i jeszcze ze 4 km w stronę Konstancina. Ustawiłem się wreszcie na pasie zieleni między jezdniami. Ludzi mało, właściwie byłem sam na odcinku jakiś 400 metrów. Akurat chyba chwilę wcześniej była strefa bufetowa bo leciało trochę bidinów i 2 z nich dostały się w moje ręce. Pędzący peleton robi wrażenie. Poza tym fajnie wyglądał latający bokiem, tuż nad drzewami śmigłowiec telewizji - prawie jak w fimie:) Potem odwiozłem bidony na chatę bo miałem jeszcze 2 swoje więc nie bardzo było je gdzie wozic i nazad pooglądac wyścig już na pętlach. Tu już zdecydowanie więcej ludzi, chociaż mam wrażenie, że rok temu było jednak więcej, a pogoda podobna. Każdą rundę śledziłem z innego miejsca i przy okazji przejechałem sam całą pętlę po trasie. Raz mnie tylko policjant zatrzymał, a tak to spokój. Po wyścigu prosto do domu. Pierwsze 2 godziny w większości w 2 strefie, śr tętno 149, prędkośc około 23,7 km/h