Dzisiaj z rana nad Zalew Zegrzyński. Nie chciało mi się jakoś ruszyć z domu, ale nie można było marnować tak pięknego dnia. Początkowo standardowy dojazd nad Wisłę do Mostu Świętokrzyskiego przez który przeprawiłęm się na drugą stronę.
Dalej trochę ulicą trochę ścieżkami i chodnikiem do ul. Modlińskiej i potem wzdłuż niej do Płochcińsiej gdzie zjechałem nad Kanał Żerański. Stąd już wzdłuż kanału aż do Nieporętu - bardzo przyjemna droga, cisza spokój, pachnie lasem.
Z Nieporętu pojechałem jeszcze wałem nad Zalewem do Białobrzegów tu przerwa na banana. Potem powrót do Nieporętu na główną plażę, tu jeszcze posiedziałem z pół godziny, zjadłem batona i postanowiłem wracać.
Powrót też wzdłuż kanału, ale potem już przy końcu skręciłem zgodnie z czarnym szlakiem i wzdłuż ulicy Ostródzkiej dojechałem do Trasy Toruńskiej, Wysockiego, Odrowąża, most Gdański, wzdłuż Wisły, Oboźna (tu podjazd jak na Agrykoli, ciężko było), Plac Trzech Krzyży, Pole Mokotowskie, Niepodległości, Puławska.
Trasa troche podobna do wczorajszem tyle, że dzisiaj z Asią więc bardziej leniwa jazda. Dojazd przez Sobieskiego, Przyczółkową i potem w kierunku Wału Zawadowsiego, dalej wzdłuż niego do Kępy Okrzewskiej.
Powrót tą samą drogą z wizytą w Macu i bankomacie - tu się trochę pogubiliśmy, przez co powrót Sobieskiego osobno:) Po dordze przy górze śmieciowej jakiś rowerzysta złapał gumę i użyczyliśmy pompkę, miał też na szczęscie zapasową dętkę. Chyba ja też muszę zacząc wozic.
Pogoda dalej piękna cho po zachodzie słońca szybko spada temperatura.
W tym miejscu po 26 km skończyła mi się woda, sklep znalazłem dopiero po następnych 10 km, ale nawet mieli powerade'a. Z Gassów w stronę Warszawy jazda na zmianę koroną wału (tu mnie nieźle wytrzęsło) i nad samą rzeką (a tu z kolei gonił mnie pies, który nagle wyskoczył z krzaków).
Za Górą Śmieciową jeszcze kawałek wzdłuż torów i potem skręt w ulicę Zaściankową i Vogla i przejazd obok pola golfowego w Morysinie i dalej do domu. Bardzo dobrze się jechało, jakoś sporo sił miałem.
Wycieczka wokół lotniska połączona z oglądaniem samolotów przelatujących tuż nad głową. Początkowo na Pola Mokotowskie, później wzdłuż Żwirek na Okęcie i dalej w kierunku terminala Cargo od tego miejsca praktycznie cały czas w terenie na tyłach lotniska aż do Raszyna. Dalej mi się już nie chciało i wróciłem asfaltem przez Dawidy do Warszawy. Jechałem trochę na czuja bo bez mapy ale wyhechałem akurat przy Puławskiej na wysokości Go sportu gdzie poszedłem zakupić rękawiczki. Potem jeszcze na chwilę do reala i maca. I jako że byłem już blisko Lasu Kabackiego to jeszcze tam na chwilę na małą rundkę. Z lasu już do domu przez KEN.
Trochę w terenie po Lesie Kabackim po drodze wjechałem sobie na Kopę Cwila. Wjazd na Natolinie. W Lesie w sumie 17 km. Powrót przez Przyczółkową i na konięc runda Sobieskiego - Sikorskiego.
Na Ursus do Factory (przez Pola Mokotowskie, Al. Jerozolimskie, Chrobrego, Świerszczową . W tamtą stronę sam, trochę z wiatrem średnia ponad 23. Z powrotem z Asią taką samą drogą.
Dzisiaj znowu do KPN, ale tym razem bez dojeżdzania metrem. Początek Puławska-Agrykola potem wzdłuż Wisły, Lasek Bielański, Park Młociński, Dąbrowa Leśna. Wjazd czarnym szlakiem potem niebieskim i żółtym do Kamienia Ułanów Jaziowieckich, dalej czarnym do Sierakowa i Izabelina potem Laski i z tamtąd czerwonym i żółtym do Wólki Węglowej. Postanowiłem że metrem nie wracam i wyrobie się przed LM więc do domu. Zaraz przy wyjeżdzie mały wyścig z kundlem co mnie próbował atakować, dalej Estrady, Arkuszową, potem czerwonym szlakiem w Księżycową i tu przez jakiś Lasek ponad kilometr po niesamowtych dziurach - piaski w KPN to przy tym pikuś. Potem Conrada, Gen. Maczka, i od Prymasa zielonym obwodowym do domu. Dystans największy w tym roku.
Do Go Sportu z Jarkiem po bidon. Potem jeszcze kawałek na Natolin na górkę i zjazd po ciemku po torze. W drodze powrotnej na Natolinie Jarek znowu łapie gumę (już druga od niedzieli) i wraca metrem. Ja jeszcze do bankomatu na Racławicką i do domu. Ostatnie 10 km średnia około 27 km/h.
Wzdłuż Puławskiej do Kajakowej, początkowo z Jarkiem, ale tylko kilometr bo złapał gumę zaraz po wyjściu i wrócił po samochód. Powrót z 2 km przez Las Kabacki, ten kawałek z Grześkiem, a potem wyjazd na Natolinie i do domu. Na słońcu gorąco jak latem. Zjarałem się na twarzy.