Ciąg dalszy pięknej pogody. Po pracy około 16.30 wyjeżdzam w kierunku Konstancina wymiśliłem że pojadę podobnie jak wiosną na Gassy i wrócę wzdłuż Wisły. W tamtą stronę w zasadzie cały czas wiatr w twarz. Postanowiłem jechac raczej spokojnie w granicach 70-75% hr max. Za miastem w powetrzu czuc już jesień. W Gassach spędziłem z 30 minut obserwując licznych wędkarzy. Przy wyjeździe na wał po 100m łapię gumę - ostry kawałek szkła. Na szczęście miałem zapas więc bez problemu zmieniłem. Dobrze, że to teraz się stało, a nie 3 miesiące temu bo bym wracał z 20 km z buta. Przy zmienieniu jeszcze jeden średnio ciekawy incydent, a mianowicie mijała mnie para z pieskiem na spacerze i tak go pilnowali że ten beztrosko wylizał mi bidon. Wolałem już z niego później nie pic. Wracając zmieniłem nieco trasę i zamiast jechac przez Powsin udałem się w kierunku trasy siekierkowskiej. Objechałem właściwie elektrociepłownię - tutaj bardzo fajne drogi asfaltowe, praktycznie nie było samochodówtylko ostani kawałek około 1 km po bardzo nierównym bruku. Potem na Sikorskiego wyprzedził mnie jeszcze jakiś kolarz i myślał że mnie zgubi jak pojedzie 34 km/h przez 300 metrów. Fajnie się później zasapał:)
Dzień coraz krótszy więc po pracy nie ma już za bardzo wielu opcji. Dzisiaj tak jak ostatnio, na południe przez Przyczółkową do Lasu Kabackiego, tu pętla i powrót tą samą drogą. Coś dzisiaj jakoś lewa noga się buntowała.
Tak jak zwykle po pracy do Lasu Kabackiego. Dalej piękna pogoda ciepło i słonecznie. Dzisiaj jakoś lżej mi się jeździło niż wczoraj chociaż tempo i trasa podobne to puls niższy i samopoczucie lepsze. Ciekawe od czego to zależy.
Po póltoratygodniowym lenistwie i weekendzie w górach postanowiłem dzisiaj pojeździc bo aż szkoda siedziec w domu w taką pogodę. Trasa po częsci standardowa bo Las Kabacki przez Przyczółkową, ale ponadto pojechałem jeszcze do Piaseczna jakimiś dróżkami którymi wcześniej nie jeździłem. Dalej do Konstancina drogą którą zwykle jeździłem co weekend na ligę. Przejechałem koło boiska potem do tężni i niebieskim do Powsina. Jeszcze rundka po Kabackim i do domu.
Dzisiaj samotna wycieczka. Z rana pojechałem szlakiem z Józefowa w kierunku Fryszarki i dalej Borowych Młynów. Droga tutaj super. Szuter na przemian z asfaltem, ale specjalnie pod rowery bo samochody mają zakaz wjazdu. W Borowych Młynach przekraczam Tanew i kieruję się czarnym szlakiem na rezerwat szumy. Tutaj zaczyna się bardzo ciężki odcinek bo około 10 km niemal cały czas po piachu, wymęczyłem się tu nieźle. W rezerwacie bardzo ładnie i przyjemnie i schodzi się coraz więcej ludzi. Spędzam tu z pół godziny i jadę dalej do Suśca, tu okazuje się, że z Borowiny zaraz będą jechać samochodem nad Tanew więc wracam do rezerwatu. Czekać mi się nie chcę więc podjeżdżam sobie pod górę w pobliżu (ponad kilometr podjazdu, na górze całkiem ładny widok). Zjazd dość szybki bo pobiłem rekord v max. Potem kręcimy się jeszcze trochę po rezerwacie i robimy zdjęcia, chciałem pobrodzić trochę w wodzie, ale była lodowata. Powrót przez Susiec, Oseredek, Hamernię do Józefowa w dość szybkim tempie około 30 km/h w dużej mierze dzięki wiatrowi w plecy:)
Na weekend wzięliśmy rowery i dzisiaj mała wycieczka po okolicach w czteroosobowym składzie. Od Borowiny pojechaliśmy lasem do Majdanu Kasztelańskiego i dalej asfaltem Górecko Stare i Górecko Kościelne do Karczmy na browarek. Posiedzieliśmy tam dłużej niż jechaliśmy, a powrót przez Brzeziny do Józefowa. Tu się rozdzieliliśmy i ja z Asią pojechaliśmy jeszcze do kamieniołomów.
Dzisiaj wreszcie po liczik. Do sklepu na Obozowej, prawie 2 razy taniej niż w decathlonie z resztą kupiłem tam też opony. Pogoda ładna tylko trochę silny wiatr. Wracając zahaczyłem o park Moczydło i pojeździłem trocę po tej trasie co w marcu z Jarkiem. Dodatkowo też 1 runda po Polu Mokotowskim.
Czas jazdy nieznany, ale tempo żwawe:) Dystans z gpsies.com
Dzisiaj pierwszy etap 66 Tour de Pologne więc pojechałem trochę poobserwować. Pogoda wreszcie dopisała więc i ludzi było sporo. Miejscami tłoczno, ale spokojnie dało się robić zdjęcia z bliska. Oglądałem do 7 okrążenia, na którym peleton już dochodził ucieczkę i potem pojechałem na Kajakową na granie.
Czasu jazdy dalej nie ma tak jak licznika. Dystans z gpsies.com
Późnym popołudniem pojechałem na Jerozolimskie do decathlonu kupic zestaw montażowy do licznika. Okazało się że jednak zerwał się kabalek, ale w najgorszym miejscu bo tuż przy podstwace na kierownicy. Okazało się że w decathlonie zaśpiewali sobie za ten zestaw prawie 50 zł, więc zakupiłem tylko dętke i łatki. Spowrotem zjechałem jeszcze Dolną na Belwederską gdzie jutro będzie biegła runda Tour de Pologne myślałem że może będą już jakieś ogrodzenia ustawia, ale pewnie dopiero jutro coś zrobią. Tu wyprzedziło mnie też dwóch rowerzystów którym odrazu siadłem na koło i tak dojechaliśmy do Wilanowskiej. Tempo było dośc wysokie na oko pod 40, ale niestety nie miałem licznika by to sprawdzic. Dystans z gpsies.com, czasu jazdy nie liczyłem. Na oko około 1h.