Agrykola 21x z czego 16x siłowo, ostatnie 4 trochę eksperymentalnie na miękko. Prędkośc około 17-18, dosyc dobrze mi się podjeżdżało, nie czuc za bardzo zmęczenia po maratonie. Z Belwederską i Dolną przewyższenie około 550 m.
M2, Trasa Siekierkowska, interwały 9,8,8,9 min 4 min odpoczynku. Spory wiatr jak to na trasie, ale przy pierwszym powtórzeniu wiało w plecy i ciężko było wejść na obroty (tętno 175-180)
Spodobała mi się skarpa po wtorkowym treningu więc wyskoczyłem dzisiaj przed robotą. Doajzd trochę na około tylko nieceła 5 km. A potem już pętle. Najpierw przy SGGW 3x, a potem przy Parku Natolińskim chyba z 6 razy. Niestety dalej nie udało mi się podjechac tego co we wtorek, ani też zjechac rynną przy ogrodzeniu (jedna gleba na bok). Wymęczyłem się tam trochę, puls przeważnie ponad 170. Powrót przez pola w kierunku Przyczółkowej. Ze 2 km błota, krzaków i chwastów. Ale wybrałem chyba najmniej wyjeżdżone ścieżki.
Wczoraj wizyta w serwisie i zmiana kasety i łańcucha więc musiałem koniecznie przetestewać czy wszytko działa. Dzisiaj na 13 do roboty, pogoda idealna więc chwilę przed 10 udało się wyjść. Na początku odrazu na Kopę Cwila. Wjechałem 6 razy w szybkim tempie (3x chodnik, 3x od północy) i mnie lekko przytkało. Nie odpoczywałem jednak za długo i pociągnąłem jeszcze 6 razy terenem tyle, że teraz głównie od południowego wschodu. Jednak przytkało mnie po tym konkretnie, aż mi się żygać chciało przez kilka minut. Na pewno to wina, krótkiej (5 min) rozgrzewki i śniadania zjedzonego zalednwie godzinę przed wyjazdem. Tak więc nieco wymęczony udałem się KENem w kierunku LK. Jeszcze było pod wiatr i kilka minut wlokłem się konkretnie w okolicach 20-22 km/h. Przed kazoorką trochę odżyłem i postanowiłem odrazu podjechać w miejscu gdzie 2 dni temu zerwałem łańcuch. Poszło gładko, bez problemów. Potem jeszcze kilka razy podjechałem z północnych stron i oczywiście zjechałem po torze. Na koniec zostawiłem sobie 2 strome podjazdy od strony lasu. Niestety oba mimu kilku prób bez powodzenia. Oba podjeżdżam mniej więcej do połowy, ale nie przez brak siły tylko raczej techniki. Jeden ma duże koleiny, a drugi, ten centralnie od północy jest bardzo nierówny i wąski. Podjechanie, któregoś z nich będzie więc moim nowym celam treningowym:) Reszta to standard tlenowo przez las i Przyczółkową.
Niby pierwszy dzień wiosny był wczoraj, ale dopiero dzisiaj można było ją poczuć. Wreszcie ciepło i słonecznie. Wykorzystałem warunki i przed robotą wyskoczyłem trochę pojeździć. Zaplanowałem trening M2 i w tym celu ruszyłem na ścieżkę wzdłuż Trasy Siekierkowskiej. Wpisuje tu jakbym jeszcze kiedyś miał wątpliwości pewna zasadę. Wzdłuż Siekierkowskiej ZAWSZE wieje. Nawet jak nie ma wiatru to wieje! Chociaż wczoraj był i to mocny, północno zachodni. Czyli pierwszą połowę miałem lekko, i żeby wejść w 4 strfę to jechałem nawet 40 km/h. Za to powrót około 25. Jak zwykle huragan w ryja. Zrobiłem 3 interwały 6/2/12/4/13. Wysiłek w 4 strefie. Ostanie powtórzenie to 4 rundki wokół małego stawu przy trasie. Potem jeszcze z 30 min pokręciłem niedaleko domu bo szkoda było wracać.
Trochę walczyłem dzisiaj z sobą z rana żeby wyjśc pojeździc. Wszystko chyba przez to, że zamiast zapowiadanego słońca były chmury i było dosyc zimno. W końcu jednak się przmogłem, 12 minut zbierania i wyjazd. No i po 5 minutach zauważyłem, że się zupełnie przejaśniło. Jako, że miałem tylko około 90 minut na pojeżdżenie to kierunek na najbliższy teren czyli jak zwykle Las Kabacki. Dzisiaj dla odmiany sprawdziłem singiel na południowym skraju. Po drodze bez przygód, spokojna jazda w 2 strefie, ale za to z wyższą kadencją około 100. Niestety było pod wiatr i do tego wiedziałem że dzisiaj zmarznę w stopy mimo, że ubrałem się podobnie jak w piątek kiedy nawet przez chwilę nie było mi zimno. Ale możliwe, że dzisiaj to przez ten wiatr. Dojehałem do lasu i czym prędzej na singiel. Myślałem, że będzie dużo błota, ale o dziwo ścieżki tylko miejscami trochę rozmoknięte, zostało też jeszcze trochę śniegu i lodu także narazie spory miks. Na singielku po chwilowym zamulaniu postanowiłem jak zwykle przyśpieszyłem. Wyszły więc dwa iterwały prawie takie na M2. Jeden 7 min drugi 10. Siengiel ogólnie suchy, błota niewiele ale w jednym miejscu, już przy zachodnmiej stronie ze 100 metrów gładziutkiego lodu. Przejechałem w tą i spowrotem chociaż początkowo miałem obawy, że się w którymś miejscu lód podemną załamie i zaraz się wykąpie. Jednak zmrożone było do spodu. No i zaliczyłem jedną małą glebkę kiedy zsiadałem z roweru żeby zrobic zdjęcie. Za singlem wyjechałem na jakąś mega błotnistą uliczkę, ale nie czaiłem się i troszkę pobrudziłem sprzęt i siebie przy okazji. Powrót szybki bo trochę z wiatrem więc około 30 km/h i tak na oko w 3 strefie bo pulsometr gdzieś po godzinie odmówił posłuszeństwa mimo wymiany baterii w weekend. Podejrzewam jednak, że może trochę zamarzac podczas jazdy bo woże go na kierownicy.
Udało się i dzisiaj skorzystac z fajnej pogody i wyskoczyłem przed pracą o 10 rano na rundkę do Kabackiego. Dzisiaj ze 3 stopnie cieplej niż wczoraj wieczorem więc zamiast długiej koszulki założyłem krótką i trochę cieńszy polar. Myślałem, że i tak mi będzie gorąco, ale było idealnie nawet nie zmarzłem ani trochę w stopy. Traska tak jak wczoraj Dojechałem do Kabackiego i tu zamiast na tradycyjną rundkę postanowiem wjechac na skarpę nieco stromszym podjazdem bardziej na pólnoc. Warunki idealne śnieg jeszcze zmrożony i trochę wymieszany z piachem. Poza tym sporo szlaki poprzecierane przez rowerowe ślady i mimo, że w zasadzie nikogo nie spotkałem to widac że się trochę rowerzystów tu kręci. Pojeździłem po skarpie z pół godziny, w różne strony, niektóre podjazdy strome więc się też trochę zdązyłem zmęczyc. Szczególnie męczyłem jeden stomy kręty singielek i dopiero za 4 razem w całości go podjechałem. Czasu jeszce trochę miałem więc pojechałem dalej w głąb lasu, dojechałem prawie do zachodniego skraju i tu przed nosem przebniegły, a właściwie to nawet przeszły mi trzy duże sarny. Nie bały się za bardzo bo weszły kilka metrów do lasu i się zatrzymaly. Po tej jeździe na skarpie już mi się trochę ciężej jechało niż wczoraj. Do tego picię w bidonie było bardzo zimne i nie chciałem ryzykowac przeziębienia gardła i na całej trasie może ze 4 małe łyki wziąłem. Starałem się też jechac z trochę większą kadencją niż normalnie, wychodziło tak między 90 a 100. Powrót trochę mniej przyjemny bo pod wiatr. Tempo mniej więcej w 2 strefie, niestety bateria do pulsaka nie zdążyłem kupic i co jakiś czas gubił sygnał.
Iść na rower czy metrem pojechać po gierkę - taki dylemat miałem od rana. Jednak gdy wyszedłem na balkon i zobaczyłem jak jest ciepło postanowiłem jednak trochę pojeździć. Balkon jest osłonięty od wiatru więc oczywiście musiałem się ubrać podobnie jak w piątek. Dzisiaj długa koszulka i polar, a na dół długie spodnie dresowe. I zestaw okazał się optymalny w stopy trochę cieplej niż ostanio, ale lekko też mi zmarzły. Postanowiłem, że odpuszczę sobie kupowanie zimowych ciuchów. To co mam wstarczy do temeratur powyżej 0, a przy niższych i tak pewnie nie będę jeździł. Zainwestuje tylko w rękawiczki z długimi palcami i może jakieś ochraniacze na buty. Trasa dzisiaj jak zwykle do Powsina z przejazdem przez Kabacki. Tu sporo biegaczy i to takich poważniej trenujących. Było też trochę ludzi z kijkami. Rowerzystów chyba 2. Las nabiera kolorów, ale jeszcze dominuje zieleń. Wyjazd na Natolinie i potem wzdłuż KENu zajechałem jeszcze na Ursynów kupić FIFE 11 czyli salomonowe rozwiązanie na moje poranne dylematy:)
Od rana gorąco, na dworze temperatura już dawno przekrczyła 30, a w domu powoli dochodzi do tej wartości. Nie miałem zamiaru się kisić więc wyskoczyłem na półtorej godzinki do Kabackiego. Podczas jazdy trochę przyjemniej, przynajmniej wieje, chociaż powietrze bardzo gorące. W lesie też duszno, ale pokręciłem tam sporo, trochę na singlu, i do tego 3 intrwały po 1,5 minuty w 4-5 srtefie żeby trochę się przyzwyczaić przed niedzielą. Reszta to E2 tylko na singlu trochę szybciej bo w 3 strefie, jakoś tam nigdy nie mogę wolno jechać bo wtedy jest nudno. Chociaż dzisiaj prawie były dwie gleby, raz przywaliłem pedałem w wystający korzeń i aż mnie obróciło. Kawałek drewna dalej tkwi w spd. W drodze powrotnej jeszcze na Dereniową po dętkę.