Wpisy archiwalne w kategorii

Rano przed pracą

Dystans całkowity:471.91 km (w terenie 155.50 km; 32.95%)
Czas w ruchu:21:15
Średnia prędkość:22.21 km/h
Maksymalna prędkość:46.65 km/h
Suma podjazdów:1730 m
Maks. tętno maksymalne:193 (98 %)
Maks. tętno średnie:162 (82 %)
Suma kalorii:13921 kcal
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:33.71 km i 1h 31m
Więcej statystyk

Podjazdy na Kopie

Czwartek, 27 maja 2010 · Komentarze(0)
Ale mi się dzisiaj nie chciało. Chyba z 40 minut dumałem czy iść się zmęczyć czy nie. W końcu jednak się zmusiłem i o 10.40 wyskoczyłem na godzinkę na Kopę Cwila.
Niewątpliwa zaleta rannego jeżdzenia to taka że nie ma prawie ludzi i nie trzeba tak uważać przy zjeżdżaniu. Chociaż raz próbował mnie dzisiaj atakować jakiś kundel jak wjeżdżałem, ale na szczęście właścicielka go uspokoiła.
Zrobiłem w sumie 20 podjazdów w jakieś 40 minut, w tym 12 po chodniku z różnych stron, 4 po trawie od wschodu i 4 od północy.

Poranny trening w Kabackim

Środa, 26 maja 2010 · Komentarze(0)
Wczoraj udało mi się doprowadzić rower do porządku po maratonie, a dzisiaj rano o 10 przed pracą wyskoczyłem na 2 godzinki pokręcić do Kabackiego. Następny maraton pewnie dopiero za miesiąc więc trzeba mocniej potrenować Mimo dnia pracy w lesie spotkałem kilkadziesiąt osób, w większości biegaczy i spacerowiczów, ale rowerzystów też kilku było w tym jeden który jeździł podobne rundki do mnie tyle że w przeciwnym kierunku. Oprócz standardowych 2 kółek zaliczyłem jeszcze singiel na południwym skraju i jazdę po skarpie na tyłach metra.
Cała jazda to E2, chociaż na początku nie mogłem przekroczyć 150 uderzeń.
Dzisiaj trochę chłodniej niż w ostanich dniach, do tego silny wiatr, który w stronę lasu wyraźnie pomagał, a spowrotem trochę przeszkadzał.

Podobnie jak w środę

Piątek, 26 marca 2010 · Komentarze(0)
Po pracy szybko do Kabackiego dzisiaj najcieplejszy dzień od początku roku więc już w krótkich spodenkach tylko wolałem jeszcze koszulkę z długim rękawem założyc. W stronę lasu wzdłuż KENu pod mozny wiatr. W lesie już sucho tylko jeszcze trochę błotka na szerszych ścieżkach,ale ja pojechałem sobie tak jak w środę na singielek na skraju. Dzisiaj już w lepszym tempie, ogólnie dużo lepiej mi się jeździło. Potem jeszcze pokręciłem po skarpie po wschodniej stronie lasu trochę szlakami trochę pomiędzy drzewami bo niektóre ścieżki są słabo widocze. Ogólnie ciekawy teren i na pewno go poważniej zbadam:). Powrót bardzo przyjemny bo z wiatrem w tempie 32-36 przy pulsie około 160.
Puslometr po wymianie baterii chyba już ok, chociaż na początku trochę świrował, ale później już bez zarzutu.
No i była też jedna mini-glebka na piasku.

Poranny trening w Lesie Kabackim

Środa, 24 marca 2010 · Komentarze(0)
Wstałem zgodnie z planem o 8, śniadanko i o 9 na rower na 2 godziny pojeździć trochę po lesie bo liczyłem że przy takiej pięknej pogodzie już zdążył trochę przeschnąć. I w sumie jest znacznie lepiej niż w poniedziałek, ale na szerokich ścieżkach miejscami jest jeszcze sporo śniegu i błota. Pojechałem więc na singiel na południowy skraj, a tu już warunki idealne, suchutko i zero ludzi:) Przejechałem go w sumie prawie 2 razy. Wróciłem do domu o 11 czyli jeszcze spory zapas przed robotą. Jakby się kiedyś zmusić do wstania wcześniej to można by się nawet gdzieś dalej wybrać.
Ogólnie jeździło mi się dzisiaj średnio nie wiem czy brak sił czy może przez to, że śniadanie zjadłem dopiero 40 min przed wyjściem. Do tego jak zwykle ostanio podczas powrotu wmordewind. Ogólnie moja forma nie napawa mnie optymizmem przed niedzielnym maratonem. Poza tym muszę jeszcze sporo pojeździć żeby wyczuć rower i chyba nieco przestawić siodełko. Pulsometr dzisiaj konsekwentnie odmawiał współpracy, ależ mnie to denerwuje. Mam nadzieje że to słaba bateria w opasce, którą wymieniłem zaraz po powrocie. Miała być jazda mniej więcej na tempo w 3 strefie, ale prawdopodobnie sporo było też w 4.
A i dzisiaj dwie glebki typowe dla spd. Pierwsza na zajezdni autobusowej koło domu przy wjeździe na krawężnik. Druga już w lesie przy wyjeżdżaniu z głębokiej koleiny. W obu przypadkach zabuksowało tylne koło, przechyliło mnie i pomyślałem żeby się wypiąć ciut za późno:)