Jakoś szkoda mi było tak pięknego dnia i postanowiłem jeszcze po południu wyjśc trochę pojeździc. Jarek tez miał ochotę więc pojechaliśmy razem na starówkę trasą podobną co ostatnio. Tam straszne tłumy, ciężko momentami przejechac. Potem przez most Śląsko-Dąbrowski i po całkiem nieznanych terenach Starej Pragi. Po jakimś wale wyjechaliśmy też nad samą Wisłę. Dalej mostem Świętokrzyskim podjazd Tamką (bardzo przyjemny i dośc długi), Plac Bankowy, Nowy Świat, Mokotowska, Pola Mokotwskie i do domu tym razem przez Kazimierzowską.
Trochę się pokręciliśmy z bratem po południowej części Warszawy. Z Pól Mokotowskich na lotnisko, dalej wzdłuż ogrodzenia i do Raszyna. Dojechaliśmy do Al. Krakowskiej i powrót w kierunku Palucha. Tu dojechaliśmy do schroninska dla zwierząt. Psy słychac już z kilometra. Potem przez Dawidy i chyba jakieś inne wioski dojechaliśmy do Puławskiej, którą podjechaliśmy jeszcze ze 3 km na południe pod Piaseczno. Z tamtąd już w kierunku Lasu Kabackiego i do Powsina. Powrót przez Kabaty, z zahaczeniem o Tesco, dośc wolnym tempem bo Robert po miesiącu niejeżdżenia już trochę spuchł. Podwiozłem go jeszcze do Rakowieckiej i szybko do domu.
Pogoda dalej super, ale to już chyba ostatni taki ciepły weekend w tym roku. Dzięki porannej grze w tenisa praktycznie cały dzień dzisiaj na dworze. To lubie:)
Jak zwykle po pracy za wiele opcji nie mam i pozostaje właściwie tylko jazda po mieście. Ciemno jest już właściwie o 19. Dzisiaj udało mi się wyjechać pół godziny wcześniej więc do całą drogę do Lasu Kabackiego miałem właściwie widno. Spodobała mi się ostatnia jazda w lesie po ciemku więc dzisiaj postanowiłem powtórzyć. Ludzi zdecydowanie mniej tylko czasami ktoś przebiegł i minąłem może ze 4 rowerzystów, ale też było dużo ciemniej niż ostanio. Dodatkowo baterie w przedniej lampce już ledwo dawały radę i przy wyjeździe na Moczydłowską już praktycznie nie oświetlała drogi. Do domu jeszcze nie chciałem wracać więc pojechałem sobie na Stare Miasto. Zaskoczyła mnie nowa ścieżka rowerowa aż do Placu Trzech Krzyźy. Myślałem że tylko przy Łazienkach zrobili. Powrót przez Dolną i wzdłuż Puławskiej do domu. Dalej ciepło, ale dzisiaj już w długiej koszulce. Wiatr też trochę wiał ale bardzo nie przeszkadzał.
Pięknej pogody ciąg dalszy. Dojazd na mecz rowerem na Stokłosy. Potem nie chciało mi się jeszcze wracac wiec pojechałem do Lasu Kabackiego. Ludzi pełno nawet grzyby zbierają. W lesie zrobiłem dwie rundki i powrót przez Wilanów. Wiatr dzisiaj nawet dośc spory ale tylko w jedną stronę przeszkadzał.
Dzisiaj trochę nietypowo. Najpierw pojechałem na stację i podpompowałem opony do 4 bar. Potem na Wilanów i tu dwa razy w tą i z powrotem Przyczółkową/Łukasza Drewny. Nawet mi się bardzo nie nudziło, pewnie dla tego że było ciemno. Parę osób podobnie jeździło. Potem w kierunku domu, ale przejechałem jeszcze do Dolnej i podjechałem do Puławskiej. Na ścieżce na Puławskiej najechałem chyba na kawałek rozbitej butelki, której w ogóle nie zauważyłem, ale na szczęcie jakimś cudem nie złapałem gumy. Pogoda jak na połowę września super dalej spokojnie można jeździ w krótkiej koszulce.
Dnia coraz mniej więc po robocie na standardową rundkę. Jednak dzisiaj nietypowo bo widno było właściwie tylko przy dojeździe do Lasu Kabackiego. Potem już jazda w ciemnościach. Oczywiście z oświetleniem, chociaż sporo ludzi jeździło bez żadnych lampek. Wyłaniali się z lasu jak pociski, a na jednego o mało nie wjechałem jak sięgałem po bidon. Powrót dosc szybkim tempem przez co średnia również wyszła niezła.
Po pracy na zakupy do Reduty. Okazało się że likwidują tam Deltę Sport i zakupiłem kurtkę na rower w dobrej cenie. Powrót po ciemku. Cała jazda na dużej tarczy z przodu.
Znowu nie chciało mi się ruszyc tyłka z domu. Jesień przyszła i jakoś odrazu spadła motywcja. Na szczęście jakoś się zmusiłem i jako że w Józefowie dzisiaj była Mazovia to postanowiłem pojechac i pooglądac trochę. Dojazd z wiatrem miodzio, zfecydowana większoś trasy ponad 30 km/h. Trasa była dośc krótka i najlepsi mega przejechali poniżej 2 godzin. Pooglądałem tak finish ze 30 minut i zrobiło się zimno więc korzystając z bliskości MPK pojeździłem trochę po lesie. Powrót trochę się dłużył bo zachodni wiatr mocno przeszkadzał szczególnie na Trasie Siekierkowskiej.
Po dojechaniu do Józefowa pulsometr zaliczył zwięchę i drugi raz włączyłem go dopiero jak już wracałem także jazdy po lesie nie obejmue. Ogólnie dzisiaj dośc wysoki puls ale tak miało byc.
Pogoda wciąż dopisuje więc po pracy szybko na rower i na standardowy ostatnio wypad na rundkę do Lasu Kabackieo. Wydawało mi się że jadę raczej wolno, aedina i tak wyszła wysoka. Jakoś ostatnio wolniej nie umiem:) pewnie bym się bardziej zmęczył. W lesie przy Moczydłowskiej pełno ludzi - okazało się, że to impreza Nike Run, ale przybyłem chyba już na koniec więc nawet nie popatrzyłem o co w tym chodzi. Z resztą po zachodzie słońca już szybko się robi zimno. Po drodze jeszcze do bankomatu i od Wilanowa już właściwie jazda po ciemku.
Jutro trzeba wyczyścic napęd bo już brzydkie dźwięki wydaje.