Dzisiaj w planach wycieczka do Krasnobrodu. Wybieram trochę trudniejszy wariant i jedziemy czarnym szlakiem z Borowiny przez pola i górki, sporo po trawie i piaskach. Na jednym większym kopcu nie zdąrzyłem się wypiąc i zaliczyłem mięciutką glebkę na trawę:) W okollicach Szopowego przecinamy asfaltówkę i jedziemy dalej w las, od tego momentu już bardziej na czuja bo oznakowanie szlaku znika. Odnajdujemy je dopiero chyba w Górnikach Nowych i stąd jedziemy już do asfaltówki w kieunku Jacni. W Jacni skręcamy na czerwony szlak do Krasnobrodu prowadzący do lasu pod okiliczne górki. Im dalej tym ciężej, najpierw sporo piachu, potem korzenie, kamienie i wąwozy. Asia tutaj trochę wymiękła i prowadziła, ale na crossie to nie dziwne. Na zjeździe sporo powalonych w poprzek drzew także miejscami trzeba trochę przeprowadzac. Tuż przed Krasnobrodem wyjazd na asfalt i jeszcze pod jedną górkę i zjeżdżamy nad zalew. Tu krótki popas, zjedliśmy po hot-dogu i powrót mało uczęszczaną drogą na Długi Kąt. Pierwsza połowa sporo pod górkę, dwa większe podjazdy zrobiłem treningowo po dwa razy. Druga częśc już z górki. W Długim Kącie jeszcze jedna przygoda bo Acha 2 raz w ciągu 2 dni łapie gumę:). Tym razem nie mamy zapasu, ale na szczęście po podpompowaniu da się pare minut jechac więc postanawiamy dociągnąc tak do domu:) W sumie były tylko 3 pit stopy, bo Asia w deszczu, który zaczął padac resztę drogi zasuwała 30 km/h.
W niedziele nie bvyło czasu na jazdę, a dzisiaj już pogoda trochę gorsza od rana chmury i tylko czekamy kiedy zacznie padac. W końcu jedziemy w kierunku Górecka Kościelnego, i po 5 minutach deszcz:) Nic to, mimo że trochę mokniemy to na krótko spokojnie można jechac bo ciepło. Po 30 minutach zajeżdżamy do Karczmy i tu spędzamy następne 4 godziny:) Po południu się rozpogadza i ruszamy zgodnie z wcześniejszym planem w kierunku drogi na Biłgoraj i potem na zielony szlak już w lesie do Borowych Młynów. Jazda bardzo przyjemna, piachu tym razem nie ma, tylko ubite, lub szutrowe drogi leśne, w większości płasko. Jedynym problemem są coraz większe ilości komarów, przez które nie można się nigdzie zatrzymac. Po kilku km jednak mamy wymuszony postój bo Asia łapie gumę. Zmienianie nie jest łatwe i trochę się wydłuża przez zapiekłą oponę, i przez wspomniane wcześniej komary, które tną niemiłosiernie. Po zmianie postanawiamy jednak wracac bo robi się trochę chłodniej, a my dalej na krótko. Po powrocie już sam pojechałem jeszcze na 40 min do kamieniołomów trochę się zmęczyc. Teren kapitalny, byłby idealny do jakiegoś XC, cały czas góra dół, zakręt kamienie, błotko:) nieźle się przez ten czas ujechałem.
Długi weekend na Roztoczu. Dwie godziny po przyjeździe ruszamy na pierwszą wycieczkę. Jako cel obraliśmy sobie wzgórze Kamień czylli tzw "Piekiełko", do którego nie udałoo nam się dotrzec dwa lata temu. Początek z Borowiny przez pola w kierunku Młynarki. Większośc drogi pod górę i po piachu, ale Asia dzielnie daje radę. Dojeżdzamy do Młynarki i ja już samotnie wjeżdzam sobie na mały stok narciarski. Ostatnie 3 metry musiałem podprowadzic bo na kamyczkach ślizagały mi się już oba koła i za chwilę była by gleba. Zjezd niezbyt szybki bo sporo piachu. Dalej jedziemy asfaltem, przez Szopowe, Górniki, Stanisławów, raz z górki raz pod. Tym razem bez problemu trafiamy na piekiełko. Górka wznosi się przeszło 40 metrów ponad okolicę, podjazd stromy, ale wjeżdzam cały. Na górze chwila odpoczynku i kilka zdjęc. Dalej po niesamowitych piachach niebieskim szlakiem, który kilka razy gubiliśmy. Wreszcie asfalt, którym jedziemy do Długiego Kątu i tu skręcamy na Hamernię i stąd na Józefów i do domu.
Dzisiaj samotna wycieczka. Z rana pojechałem szlakiem z Józefowa w kierunku Fryszarki i dalej Borowych Młynów. Droga tutaj super. Szuter na przemian z asfaltem, ale specjalnie pod rowery bo samochody mają zakaz wjazdu. W Borowych Młynach przekraczam Tanew i kieruję się czarnym szlakiem na rezerwat szumy. Tutaj zaczyna się bardzo ciężki odcinek bo około 10 km niemal cały czas po piachu, wymęczyłem się tu nieźle. W rezerwacie bardzo ładnie i przyjemnie i schodzi się coraz więcej ludzi. Spędzam tu z pół godziny i jadę dalej do Suśca, tu okazuje się, że z Borowiny zaraz będą jechać samochodem nad Tanew więc wracam do rezerwatu. Czekać mi się nie chcę więc podjeżdżam sobie pod górę w pobliżu (ponad kilometr podjazdu, na górze całkiem ładny widok). Zjazd dość szybki bo pobiłem rekord v max. Potem kręcimy się jeszcze trochę po rezerwacie i robimy zdjęcia, chciałem pobrodzić trochę w wodzie, ale była lodowata. Powrót przez Susiec, Oseredek, Hamernię do Józefowa w dość szybkim tempie około 30 km/h w dużej mierze dzięki wiatrowi w plecy:)
Na weekend wzięliśmy rowery i dzisiaj mała wycieczka po okolicach w czteroosobowym składzie. Od Borowiny pojechaliśmy lasem do Majdanu Kasztelańskiego i dalej asfaltem Górecko Stare i Górecko Kościelne do Karczmy na browarek. Posiedzieliśmy tam dłużej niż jechaliśmy, a powrót przez Brzeziny do Józefowa. Tu się rozdzieliliśmy i ja z Asią pojechaliśmy jeszcze do kamieniołomów.
Rano rundka po Józefowie. Chciałem pojeździć po kamieniołomach, ale niestety teren zarezerwowano na paintballa. Pokręciłem się więc po okolicy 10 km w tym 3 w terenie. Około 12 pojechaliśmy z Asią w kiernku Majdanu Sopckiego. Przez Hamernię, potem przez las wzdłuż czarnego szlaku nad jezioro. Dalej wzdłuż jeziora potem do Starej Ciotuszy i lasem do Wólki Husińskiej (plan był nieco inny i trochę zboczylliśmy z trasy) Potem przez Stanisławów, Górniki i Szopowe do Borowiny. W górnikach niezła górka. V-max 56,68, ale do rekordu trochę brakuje.
Upału ciąg dalszy. Ponad 30 stopni, w lesie duszno pewnie temperatura podobna. Trasa z Borowiny lasem po sporych piachach do Majdanu Kasztaleńskiego potem asfaltem do Górecka Starego i Górecka Kościelnego tu V max. 51,89. Powrót do Józefowa czerwonym szlakiem przez Tarnowolę (sporo piachu i korzeni, ciężko w takiej temperaturze) Potem jeszcze kawałek asfaltem. Wieczorem miał być drugi wypad, ale przyszły burze i nieźle lało.
Koło południa krótka rundka Józefów-Borowina, zdecydowanie za gorąco na Jazdę, grubo ponad 30 stopni. Wiczorem wypad do Suśca na szumy nad Tanwią. Początkowo miała być inna trasa. Ostatecznie pojechaliśmy przez Długi Kąt, Hamernię, obok rezerwatu Czrtowe Pole, dalej Oseredek i Susieć i potem jeszcze 3 km do rezerwatu. Niestety trochę źle skalkulowaliśmy czas wycieczki i ostatnie 10 km to powrót w ciemnościach. Nie zabraliśmy lampek bo mieliśmy na pewno wrócić przez zmrokiem:) Dobrze że była pełnia (albo prawie) i miałem sporo odblasków. Na szczęscie ruch też niewielki i słychać tylko świerszcze.