Nad Wisłę
Sobota, 12 marca 2011
· Komentarze(0)
Kategoria Dłuższe wycieczki, Sam, sam powyżej 50 km
Jako, że dzisiaj chyba zawitała już wiosna to w planach była tlenowa 2-3 godzinna jazda gównie asfaltami. Plan objętościowy wykonany tyle, że nie mogłem się powstrzymac, mimo błota żeby nie pobuszowac trochę w terenie.
Wyjazd wcześnie jak na sobotę bo jeszcze przed 11, chociaż i tak w domu się długo grzebałem bo oczywiście dylematy ubraniowe. Termometr mi w słońcu pokazywał 23 stopnie więc nie chciałem się przegrzac. Oczywiście nie wchodziły w grę żadne krótkie spodenki chociaż niejednego takiego oszołoma na rowerze dziś widziałem. Ostatecznie spodnie 3/4 plus nogawki, dwie koszulki, polar.
Najpierw do Kabackiego, trochę pod wiatr, w lesie już sporo błota na głównych ścieżkach, na bocznych z resztą też. Natknąłem się tu na jakieś zawody biegowe, bardzo dużo ludzi, chyba na 10 km biegali. Początkowo chciałem pojechac na miejce startu/mety zobaczyc co to za impreza, ale zrezygnowałem i ruszyłem planowo w stronę Konstancina.

Trochę terenem trochę asfaltem dojechałem do wału Jeziorki. Tu cały czas koroną, ścieżka w większości zarosła więc trochę trzęsło, opony miałem na 3 bary nabite, miejscami też mokro. Jadąc wałem zupełnie nie czułem wiatru i momentami było mi nawet za gorąco.

Jak dojechałem do Wisły to skierowałem się na południe i od razu było czuc wiaterek. Stanąłem na chwilę, żeby zjeśc batona i ruszyłem dalej. Początkowo dołem, pod wałem ale zaczęło się robic coraz większe błoto więc do Gassów głównie górą. Trochę mnie wytelepało bo głównie po mokrej trawie. Przy Wiśle na pobliskich asfaltach sporo kolarzy, minąłem conajmniej z 5. Z Gassów ruszyłem prosto do Konstancina. Bardzo szybko mi przeleciał ten odcinek. Dalej Konstancin, Kołobrzeska, Kierszek. Nie chiałem do Kabackiego wjeżdzac przy ogrodzie botanicznym bo tam było rzadkie błoto i sporo wody i wymyśliłem, że to objadę od wschodu przy skarpie na początku lasu. Ale jak to zwykle bywa zamienił stryjek... Ścieżka przy polach to jedno wielkie bagno rozjeżdżone jeszcze przez samochody. Przejechałem prawie całe do momentu gdy musiałem na chwilę zjechac w pole bo były mega kałuże i mnie tak przyssało, że się tył zaczął kręcic w miejscu. Potem jeszcze wjechałem na skrarpę i zaraz potem do domu przez Przyczółkową.
Treningowo głównie w 2 strefie, trochę było też w 3, szczególnie podczas walki z błotkiem w terenie. Ale pogoda super i bardzo fajna jazda.
Wyjazd wcześnie jak na sobotę bo jeszcze przed 11, chociaż i tak w domu się długo grzebałem bo oczywiście dylematy ubraniowe. Termometr mi w słońcu pokazywał 23 stopnie więc nie chciałem się przegrzac. Oczywiście nie wchodziły w grę żadne krótkie spodenki chociaż niejednego takiego oszołoma na rowerze dziś widziałem. Ostatecznie spodnie 3/4 plus nogawki, dwie koszulki, polar.
Najpierw do Kabackiego, trochę pod wiatr, w lesie już sporo błota na głównych ścieżkach, na bocznych z resztą też. Natknąłem się tu na jakieś zawody biegowe, bardzo dużo ludzi, chyba na 10 km biegali. Początkowo chciałem pojechac na miejce startu/mety zobaczyc co to za impreza, ale zrezygnowałem i ruszyłem planowo w stronę Konstancina.

Rozlewisko Jeziorki© wojekk
Trochę terenem trochę asfaltem dojechałem do wału Jeziorki. Tu cały czas koroną, ścieżka w większości zarosła więc trochę trzęsło, opony miałem na 3 bary nabite, miejscami też mokro. Jadąc wałem zupełnie nie czułem wiatru i momentami było mi nawet za gorąco.

Jak dojechałem do Wisły to skierowałem się na południe i od razu było czuc wiaterek. Stanąłem na chwilę, żeby zjeśc batona i ruszyłem dalej. Początkowo dołem, pod wałem ale zaczęło się robic coraz większe błoto więc do Gassów głównie górą. Trochę mnie wytelepało bo głównie po mokrej trawie. Przy Wiśle na pobliskich asfaltach sporo kolarzy, minąłem conajmniej z 5. Z Gassów ruszyłem prosto do Konstancina. Bardzo szybko mi przeleciał ten odcinek. Dalej Konstancin, Kołobrzeska, Kierszek. Nie chiałem do Kabackiego wjeżdzac przy ogrodzie botanicznym bo tam było rzadkie błoto i sporo wody i wymyśliłem, że to objadę od wschodu przy skarpie na początku lasu. Ale jak to zwykle bywa zamienił stryjek... Ścieżka przy polach to jedno wielkie bagno rozjeżdżone jeszcze przez samochody. Przejechałem prawie całe do momentu gdy musiałem na chwilę zjechac w pole bo były mega kałuże i mnie tak przyssało, że się tył zaczął kręcic w miejscu. Potem jeszcze wjechałem na skrarpę i zaraz potem do domu przez Przyczółkową.
Treningowo głównie w 2 strefie, trochę było też w 3, szczególnie podczas walki z błotkiem w terenie. Ale pogoda super i bardzo fajna jazda.