Wieczorem po robocie skoczyłem zabaczyć jak przepływa przez Warszawę fala kulminacyjna. Zrobiłem pętlę wzdłuż mostów od Siekierkowskiego do Gdańskiego. Ludzi masa, miejscami nie da się przejechać. Rzeka nieźle wylała, ale do przelania wałów brakowało jeszcze około metra.
Po robocie szybko potrenować trochę podjazdy. Najpierw Kopa Cwila - 11 razy w tym 3x terenem od południowego wschodu i 2x od północy. Potem na Agrykolna, tu jeszcze 4, wszystko z blatu, do tego jeszcze 1x Belwederska i Dolna.
W ostatnich dniach ogromne ilości meszek i komarów, nie można się nawet na chwilę zatrzymać bo już żrą.
Od wtorku nie jeździełem więc mimo padającego co jakiś czas deszczu ruszyłem się trochę rozruszac przed niedzielą. Na początek na Agrykolę, podjazd 5x w tym 4 razy z blatu, raz ze środka, przerwy około 3 min. Dosyc lekko mi się dzisiaj podjeżdzało. Dalej na Pola Mokotowskie i potem jeszcze rundka Idzikowskiego-Sikorskiego-Wilanowska.
Dzisiaj w planach wycieczka do Krasnobrodu. Wybieram trochę trudniejszy wariant i jedziemy czarnym szlakiem z Borowiny przez pola i górki, sporo po trawie i piaskach. Na jednym większym kopcu nie zdąrzyłem się wypiąc i zaliczyłem mięciutką glebkę na trawę:) W okollicach Szopowego przecinamy asfaltówkę i jedziemy dalej w las, od tego momentu już bardziej na czuja bo oznakowanie szlaku znika. Odnajdujemy je dopiero chyba w Górnikach Nowych i stąd jedziemy już do asfaltówki w kieunku Jacni. W Jacni skręcamy na czerwony szlak do Krasnobrodu prowadzący do lasu pod okiliczne górki. Im dalej tym ciężej, najpierw sporo piachu, potem korzenie, kamienie i wąwozy. Asia tutaj trochę wymiękła i prowadziła, ale na crossie to nie dziwne. Na zjeździe sporo powalonych w poprzek drzew także miejscami trzeba trochę przeprowadzac. Tuż przed Krasnobrodem wyjazd na asfalt i jeszcze pod jedną górkę i zjeżdżamy nad zalew. Tu krótki popas, zjedliśmy po hot-dogu i powrót mało uczęszczaną drogą na Długi Kąt. Pierwsza połowa sporo pod górkę, dwa większe podjazdy zrobiłem treningowo po dwa razy. Druga częśc już z górki. W Długim Kącie jeszcze jedna przygoda bo Acha 2 raz w ciągu 2 dni łapie gumę:). Tym razem nie mamy zapasu, ale na szczęście po podpompowaniu da się pare minut jechac więc postanawiamy dociągnąc tak do domu:) W sumie były tylko 3 pit stopy, bo Asia w deszczu, który zaczął padac resztę drogi zasuwała 30 km/h.
W niedziele nie bvyło czasu na jazdę, a dzisiaj już pogoda trochę gorsza od rana chmury i tylko czekamy kiedy zacznie padac. W końcu jedziemy w kierunku Górecka Kościelnego, i po 5 minutach deszcz:) Nic to, mimo że trochę mokniemy to na krótko spokojnie można jechac bo ciepło. Po 30 minutach zajeżdżamy do Karczmy i tu spędzamy następne 4 godziny:) Po południu się rozpogadza i ruszamy zgodnie z wcześniejszym planem w kierunku drogi na Biłgoraj i potem na zielony szlak już w lesie do Borowych Młynów. Jazda bardzo przyjemna, piachu tym razem nie ma, tylko ubite, lub szutrowe drogi leśne, w większości płasko. Jedynym problemem są coraz większe ilości komarów, przez które nie można się nigdzie zatrzymac. Po kilku km jednak mamy wymuszony postój bo Asia łapie gumę. Zmienianie nie jest łatwe i trochę się wydłuża przez zapiekłą oponę, i przez wspomniane wcześniej komary, które tną niemiłosiernie. Po zmianie postanawiamy jednak wracac bo robi się trochę chłodniej, a my dalej na krótko. Po powrocie już sam pojechałem jeszcze na 40 min do kamieniołomów trochę się zmęczyc. Teren kapitalny, byłby idealny do jakiegoś XC, cały czas góra dół, zakręt kamienie, błotko:) nieźle się przez ten czas ujechałem.
Długi weekend na Roztoczu. Dwie godziny po przyjeździe ruszamy na pierwszą wycieczkę. Jako cel obraliśmy sobie wzgórze Kamień czylli tzw "Piekiełko", do którego nie udałoo nam się dotrzec dwa lata temu. Początek z Borowiny przez pola w kierunku Młynarki. Większośc drogi pod górę i po piachu, ale Asia dzielnie daje radę. Dojeżdzamy do Młynarki i ja już samotnie wjeżdzam sobie na mały stok narciarski. Ostatnie 3 metry musiałem podprowadzic bo na kamyczkach ślizagały mi się już oba koła i za chwilę była by gleba. Zjezd niezbyt szybki bo sporo piachu. Dalej jedziemy asfaltem, przez Szopowe, Górniki, Stanisławów, raz z górki raz pod. Tym razem bez problemu trafiamy na piekiełko. Górka wznosi się przeszło 40 metrów ponad okolicę, podjazd stromy, ale wjeżdzam cały. Na górze chwila odpoczynku i kilka zdjęc. Dalej po niesamowitych piachach niebieskim szlakiem, który kilka razy gubiliśmy. Wreszcie asfalt, którym jedziemy do Długiego Kątu i tu skręcamy na Hamernię i stąd na Józefów i do domu.
Pogoda dzisiaj już lepsza więc czas poruszać się trochę po niedzielnym maratonie. Pojechałem standardowo do Kabackiego, ale na miejscu jazda już trochę inna. Sporo po wąskich singlach skrajem lasu oraz w środku, a pod koniec dokładniejsza eksploracja skarpy na północ od głównego wjazdu. No i muszę przyznać, że odkryłem tam niezłe górki. Szczególnie fajnie można potrenować zjazdy. Trzeba tylko uważać żeby się z kimś nie zderzyć bo ścieżki są wąskie. Większość czasu w strefie 2, z wyjątkiem kilku podjazdów i szybszego fragmentu na singlu skrajem lasu.
Niedzielna wycieczka z Asią do Powsina, i Lasu Kabackiego. Piękna pogoda, ale wyjechaliśmy trochę głodni więc na początku mieliśmy w planie zaliczyć po drodzę maca przy Wilanowie. Okazało się, że wszystkie w weekend zamknięte. Pojechaliśmy więc już prosto do Powsina. Po drodzę tłumy rowerzystów, jakby dzisiaj wszyscy zaczęli sezon. W parku w Powsinie zakupiliśmy po kiełbasce odstając wcześniej swoje w sporej kolejce. Dalej trochę po lesie, w tym singielkiem na skraju. Potem jeszcze raz na jedzonko, tym razem lody i do domu. Potem jeszcze pojechałem sam na szybką rundkę. Miało być do Pol Mokotowskich i spowrotem, ale dojechałem pod SGH i stwierdziłem że nie będę się pchał w tłumy.
Nie ma za bardzo kiedy jeździ w tym tygodniu więc podobnie jak w poniedziałek po pracy o 19 na szybki trening. Tym razem podjazdy. Wjechałem 20x na Kopę Cwila z różnych stron jednak głównie chodnikiem, teren dzisiaj odpuściłem, bo nie czułem się zbytnio na siłach. Dane z pulsometru bez dojazdu i powrotu (42 min)
Pierwszy 1000 w tym roku, tyle że połowa nakręcona na stacjonarce.