Dzisiaj święto skorzystałem z dnia wolnego i wybrałem się na rundkę do lasu. Cała forma już w dupie po znouwu były ponad 4 tygodnie bez roweru w tym jeszcze 2 chorobowe. Po wczorajszej siłce dzisiaj nie za mocno byle nie przekraczać 2 strefy. Początkowo fajnie się jechało, przed wjazdem do kabackiego zaczął padać deszcz, wg prognoz miało go nie być, a siąpił jeszcze z 40 minut. Na szczęście drzewa ochroniły więc nie zmokłem za bardzo. Błotka sporo, ale nie przeszkadzało bo opony dzisiaj miałem poniżej 2 bar. Powrót kiepski, zerwał się nagle jakiś huragan i właściwie całe 10 km się męczyłem jadąc 15-17 km/h przy pulsie około 160. Już się zacząłem powoli czuć jak na maratonie w Łomiankach. Wróciłem nieźle ujechany.
Wybraliśmy do Holmes place w Galerii Mokotów. Bardzo fajna siłownia, duża i pełno sprzętów. Pewnie w weekendy będziemy zaglądac. Dzisiaj trochę obczajania, ale przy okazji trening wytrzymałościowy E1. Mocniej nie chciałem bo po czwartkowej siłowni miałem potężne zakwasy prawie wszędzie. Na początku 30 min orbitrek potem 10 min wiosła 2 km, rower 35 min i na końcu przez zakwasy marszobieg 30 min - 3,5 km.
Siłownia. Dzisiaj początek treningów do nowego sezonu. Rozgrzewka na rowerze potem siłownia, faza AA. Ostatnio na siłowni byłem w marcu i zapomniałem już jakimi ciężarami wiczyc aby było ok 50% maksa. W efekcie trochę eksperymentów i chyba na niektórych przyrządach przesadziłem. Bedą pewnie zakwasy. Ogólnie bardzo duże zmęczenie po treningu. Kolejny miesiąc nieróbstwa zrobił swoje.