Dalej zimno, pogoda jak na początku wiosny, ale już mnie wkurzało siedzenie w domu przed kompem i musiałem wyjś się poruszać. Tyle, że postanowiłem założyć długie spodnie i wcale się nie zgrzałem - kto to widział w czerwcu?? Oczywiście z racji jutrzejszego meczu lajtowa jazda. Po 18 wyszło słońce, ale dalej wiał bardzo silny wiatr i w zasadzie nie miało znaczenia w którą stronę się jechało bo zawsze przeszkadzał. Trasa po mieście najpierw obok warszawianki, Dolna, Sikorskiego, Dolina Służewiecka, KEN i do Reala po zapas Cornów:) Dalej miało byc do domu, ale na Poleczki odbiłem na Cargo, jakoś ostatnio lubie oglądac te samoloty. Tu zauważyłem że jest już tak zimno że przy oddychaniu widzę parę z ust:) tylko śniegu brakuje. Powrót przez Żwirki i Hynka, al. Lotników do Puławskiej - tu zaczynał się jakiś mega korek w stronę Piaseczna, samochody stały już od Wilanowskiej i na wysokosci Reala na pewno się nie konczył.
A i mam już więcej km niż przez cały poprzedni rok.
Po prawie tygodniu fatalnej pogody dzisiaj można było jako tako pojeździć bez ryzyka przemoknięcia, ale żeby nie było tak pięknie to wiał silny wiatr. Las odpadał bo po błocie nie chiało mi się jeździć więc więc została jedna opcja. Najperw pojechałem na agrykolę, tam zjechałem i podjechałem 4 razy. W sumie to niezły tłok tam panował bo kilkanaście osób biegało, a i z 5 rowerzystów trenowało. Dalej na Pola Mokotowskie i z tamtąd już na Okęcie potestować nowy aparat. W sumie ponad pół godziny tam byłem, a temperatura w tym czasie sporo spadła i podejrzewam że z 10 stopni to było max. Więc trochę zmarznięty szybko do domu.
Po pracy znowu do Lasu Kabackiego, jakoś lubię tam ostatnio jeździć. Dojazd przez Idzikowskiego i Sikorskiego. Po 10 km niespodzianka - spory głód, kebab w pracy nie starczył i musiałem zakupić jakiegoś batona. Dobrze że kasę wziąłem w ostaniej chwili przed wyjściem bo bym musiał wracać. Jak dojechałem do lasu to zaczęło lekko kropić, ale zaraz przeszło i burza była dopiero ok 22. Jechało się całkiem nieźle szczególnie po 20 km jak się trochę rozruszałem. W lesie wilgotno ale bez błotka, ludzi też niewiele chyba się wystraszyli deszczu. Powrót przez Natolin.
Po pracy do Lasu Kabackiego pojeździć trochę w terenie i zobaczyć jak się sprawują nowe opony. Jest znaczna różnica w stosunku do poprzednich, na minus tylko to że trochę zbierają podłoże. W sumie długo nie pojeździłem bo się ciemno zrobiło. W drodze powrotnej wjechałem jeszcze na Kopę Cwila i do domu.
Podobnie jak w zeszłym tygodniu na Okęcie na terminal Cargo pooglądać chwile samoloty z tym, że dzisiaj jazda na nowych oponach. Mało było terenu, ale na asfalcie czuć, że Maxxisy dają trochę większy opór. Ale jakoś generalnie ciężko się dzisiaj jechało, chyba przez ten wiatr który wydawał się wiać cały czas w twarz.
Najpiertw do sklepu na Racławicką po finish line, potem triche po mieście - Pola mokotowskie, agrykola, rozbrat, blwederska, wilanowska. Zdecydowałem się jeszcze pojechać do Powsina i Lssu Kabackiego. Tu już brakowało sił przez wcześniejsze granie w nogę. Powrót przez Natolin, i potem Rosoła i Wałbrzyska.
Po powrocie z wesela do Lasu Kabackiego. Pojeździłem głównie wąskimi singlami skrajem lasu. Wysoka średnia również dzięki rowerzyście, który wyprzedził mnie w Powsinie przy wylocie z Lasu i jechał cały cas ok 34 km/h co wykorzystałem siędząc mu na kole aż do Wilanowa.