Wpisy archiwalne w kategorii

W towarzystwie

Dystans całkowity:2848.46 km (w terenie 1508.00 km; 52.94%)
Czas w ruchu:144:20
Średnia prędkość:19.66 km/h
Maksymalna prędkość:63.19 km/h
Suma podjazdów:10053 m
Maks. tętno maksymalne:201 (102 %)
Maks. tętno średnie:182 (92 %)
Suma kalorii:72839 kcal
Liczba aktywności:69
Średnio na aktywność:41.28 km i 2h 07m
Więcej statystyk

Mazovia MTB - Otwock

Niedziela, 9 maja 2010 · Komentarze(2)
Kolejny maraton tym razem w Otwocku. Na miejsce wyruszamy około 9. Przy okazji test nowego bagażnika, z którym się trochę rano mocowaliśmy. Samopoczucie takie sobie głównie przez małe problemy żołądkowe, o których zapominam po rozgrzewce. W sektorze ustawiam się znowu na końcu, ale wolałem się poruszać niż stać 20 minut.
Start zgodnie z założeniami szybki, odrazu przsuwam się do przodu sektora, tempo ponad 40 w terenie do 5 km średnia ponad 30, puls około 190, nie ma kiedy odpocząc. Po tym odcinku zaczyna się trudny dla mnie fragment trasy, miękkie podłoże, mam wrażenie że na nim moje opony nie najlepiej się spisują, do tego korzenie, wybijają z rytmu. Jakoś mam opory przed jazdą na kole po takim terenie. Co jakiś czas wyprzedza mnie 1-2 osoby chociaż jadę dośc szybko sam wyrzedzam głównie zawodników z fit.

Po 15 km jakby trochę lepiej, zaczynają się niewielkie górki na których wyrźnie zyskuję i wyprzedzam. Jest jeden piaszczysty podjazd na którym nagle tworzy się zator i trzeba zejśc i podprowadzic. Mniej więcej na 25 km fajny podjazd na odsłoniętą wydmę, niestety prawie nie ma jak wyprzedzac i w efekcie odpoczyam na nim ciągnąc się chyba 7 km/h.

Po nim zjazd, dość stromy po głębokim piachu wszyscy przedemną sprowadzają, ja decyduję się zjechac. Zapomniałem tylko że chwilę wcześniej musiałem się przez to zatrzymac i nie zdążyłem się wpiąc, w efekcie na końcu zjazdu zaliczam małą glebkę, ale i tak się opłaciło bo kilka osób wyprzedziłem:) Dalej z ciekawszych rzeczy, to przeprawy przez dwa stumyki oba bez zsiadania, oraz jedno przejście przez bagna gdzie należało zanużyc jedną nogę mniej więcej po kostkę. Przed metą zaczyna się dublowanie fit i resztek hobby. Przez ostanie 3 km gonie kilkuosobową grupę, jadą szybko, ale udaje mi się ich dojśc tuż przed stadionem, finiszuję drugi.


Na mecie nie spodziewam się zbyt dobrego wyniku. Cały wyścig jechało mi się ciężko dużo gorzej niż w Zgierzu. Jednak po obejrzeniu wyników zaskoczenie.
Miejsce 143/725 Open Mega, 43 w M2, awans do 3 sektora.
Na koniec jeszcze wygrałem bon w tomboli:)

Majówka - Roztocze dzień 3

Wtorek, 4 maja 2010 · Komentarze(0)
Dzisiaj w planach wycieczka do Krasnobrodu. Wybieram trochę trudniejszy wariant i jedziemy czarnym szlakiem z Borowiny przez pola i górki, sporo po trawie i piaskach. Na jednym większym kopcu nie zdąrzyłem się wypiąc i zaliczyłem mięciutką glebkę na trawę:) W okollicach Szopowego przecinamy asfaltówkę i jedziemy dalej w las, od tego momentu już bardziej na czuja bo oznakowanie szlaku znika. Odnajdujemy je dopiero chyba w Górnikach Nowych i stąd jedziemy już do asfaltówki w kieunku Jacni. W Jacni skręcamy na czerwony szlak do Krasnobrodu prowadzący do lasu pod okiliczne górki. Im dalej tym ciężej, najpierw sporo piachu, potem korzenie, kamienie i wąwozy. Asia tutaj trochę wymiękła i prowadziła, ale na crossie to nie dziwne. Na zjeździe sporo powalonych w poprzek drzew także miejscami trzeba trochę przeprowadzac. Tuż przed Krasnobrodem wyjazd na asfalt i jeszcze pod jedną górkę i zjeżdżamy nad zalew. Tu krótki popas, zjedliśmy po hot-dogu i powrót mało uczęszczaną drogą na Długi Kąt. Pierwsza połowa sporo pod górkę, dwa większe podjazdy zrobiłem treningowo po dwa razy. Druga częśc już z górki. W Długim Kącie jeszcze jedna przygoda bo Acha 2 raz w ciągu 2 dni łapie gumę:). Tym razem nie mamy zapasu, ale na szczęście po podpompowaniu da się pare minut jechac więc postanawiamy dociągnąc tak do domu:) W sumie były tylko 3 pit stopy, bo Asia w deszczu, który zaczął padac resztę drogi zasuwała 30 km/h.




Majówka - Roztocze dzień 2

Poniedziałek, 3 maja 2010 · Komentarze(0)
W niedziele nie bvyło czasu na jazdę, a dzisiaj już pogoda trochę gorsza od rana chmury i tylko czekamy kiedy zacznie padac. W końcu jedziemy w kierunku Górecka Kościelnego, i po 5 minutach deszcz:) Nic to, mimo że trochę mokniemy to na krótko spokojnie można jechac bo ciepło. Po 30 minutach zajeżdżamy do Karczmy i tu spędzamy następne 4 godziny:) Po południu się rozpogadza i ruszamy zgodnie z wcześniejszym planem w kierunku drogi na Biłgoraj i potem na zielony szlak już w lesie do Borowych Młynów. Jazda bardzo przyjemna, piachu tym razem nie ma, tylko ubite, lub szutrowe drogi leśne, w większości płasko. Jedynym problemem są coraz większe ilości komarów, przez które nie można się nigdzie zatrzymac. Po kilku km jednak mamy wymuszony postój bo Asia łapie gumę. Zmienianie nie jest łatwe i trochę się wydłuża przez zapiekłą oponę, i przez wspomniane wcześniej komary, które tną niemiłosiernie. Po zmianie postanawiamy jednak wracac bo robi się trochę chłodniej, a my dalej na krótko.
Po powrocie już sam pojechałem jeszcze na 40 min do kamieniołomów trochę się zmęczyc. Teren kapitalny, byłby idealny do jakiegoś XC, cały czas góra dół, zakręt kamienie, błotko:) nieźle się przez ten czas ujechałem.

Majówka - Roztocze dzień 1

Sobota, 1 maja 2010 · Komentarze(0)
Długi weekend na Roztoczu. Dwie godziny po przyjeździe ruszamy na pierwszą wycieczkę. Jako cel obraliśmy sobie wzgórze Kamień czylli tzw "Piekiełko", do którego nie udałoo nam się dotrzec dwa lata temu. Początek z Borowiny przez pola w kierunku Młynarki. Większośc drogi pod górę i po piachu, ale Asia dzielnie daje radę. Dojeżdzamy do Młynarki i ja już samotnie wjeżdzam sobie na mały stok narciarski. Ostatnie 3 metry musiałem podprowadzic bo na kamyczkach ślizagały mi się już oba koła i za chwilę była by gleba. Zjezd niezbyt szybki bo sporo piachu. Dalej jedziemy asfaltem, przez Szopowe, Górniki, Stanisławów, raz z górki raz pod. Tym razem bez problemu trafiamy na piekiełko. Górka wznosi się przeszło 40 metrów ponad okolicę, podjazd stromy, ale wjeżdzam cały. Na górze chwila odpoczynku i kilka zdjęc. Dalej po niesamowitych piachach niebieskim szlakiem, który kilka razy gubiliśmy. Wreszcie asfalt, którym jedziemy do Długiego Kątu i tu skręcamy na Hamernię i stąd na Józefów i do domu.



Mazovia MTB - Zgierz

Niedziela, 25 kwietnia 2010 · Komentarze(2)
Pierwszy maraton z letniego cyklu Mazovii. Do Zgierza jedziemy z Asią. Wyjazd o 7.30, droga bardzo przyjemna bez większych opóźnień. Na miejscu jesteśny chwilę przed 10 chociaż trafiliśmy tam trochę na czuja bo zepsuł się GPS.
Poskładałem rower, a że było jeszcze 30 min do startu to ruszyłem na krótką rozgrzewkę po okolicznych górkach. W sektorze ustawiam się bliżej końca spodziewając się ostrego tempa. Chwilę po starcie faktycznie szybko, ale nie jakoś bardzo, było lekko pod górkę i prędkość w okolicach 30-35 km/h. Po 2 km szeroki szybki zjazd asfaltem, ale pod ostry wiatr. Prędkość cały czas ok 45, i tu robie pierwszy błąd. Zamiast jechać na kole to wyprzedzam kilku zawodników i gonie tych jadących troszkę szybciej. Prędkość niewiele wzrasta a puslometr pokazuje już 192 doganiam w końcu kogoś, ale nie mogę za bardzo odpocząć zaraz kończy się asfalt i zaczyna polna droga ze spory wsysającym piachem. Po jakimś kilometrze takich atrakcji, przejazd pod autostradą i do lasu. Cieżko mi się tu jechało, straciłem trochę pozycji. Ten odcinek mało ciekawy po płaskim aż do stromych wąwozów ze strumyczkami. Tu zaczynają się korki bo każdy zsiada, dalej jeszcze jedna kładka nad rzeczką. Chwilę po tym czuję jak wypada mi telefon z kieszonki, zatrzunuje się i po chwili na szczęście znajduje. Ale kilkadziesiąt sekund w plecy u wyprzedza mnie jakieś 8 osób. Na pierwszym bufecie biorę w locie powerada, piję kilka łyków wsadzam do kieszonki, i za 1 min już nie mam napoju. Na szczęście w bidonie jeszcze z 1/3 isostara więc powinno starczyć. Potem na drugim bufecie też powerade w locie, ale tu wykorzystuję kawałek asfaltu i w trekcie jazdy spokojnie przelewam do bidonu. Mniej więcej od 20 km zaczynają się górki, początkowo na polach, z mocnym wiatrem. Jedzie mi się już coraz lepiej i powoli odrabiam straty, szczególnie na podjazdach wyprzedzam sporo ludzi. Chyba już nikt mnie od tego momentu nie wyprzedza. Około 30 km wjazd do lasu i trudność podjazdów idzie znacząco w górę co widać po procesjach ludzi ciągnących rowery całą szerokością trasy. Niestety przez to 2 razy również muszę zsiąść mimo szczerych chęci i slalomu od lewej do prawej pomiędzy spacerującymi. Niektóre zjazdy strome, pokonywane ze sporymi prędkościami, w tym jeden chyba po jakimś toże FR, gdzie najeżdżam na jedną hopkę i lecę w powietrzu kilka metrów i ląduje na szczęście bezpiecznie na dwóch kołach.
Po wyjeździe z lasu jeszcze ostatni dwukrotny podjazd pod stok narciarski, na którym już czeka z Asia z aparatem. Pierwszy wjazd wąski, przedemną jedna osoba jedzie i 3 prowadzą, wyprzedzam wszystkie, na szczęście nie było tu większej grupy bo też bym musiał wchodzić. Za chwilę zjazd, nawrót i znowu pod górę tym razem szeroko, znowu wyprzedzam 2 osoby, a jeden zawodnik zsiada z roweru i biegnie w tempie mojego wjazdu, podejrzewam, że zmęczył się tym 2x bardziej bo chwilę po zjeździe go wyprzedzam. Finish to runda wokół jeziorka, tu jeszcze wziąłem 3 osoby, ale jedna z nich dochodzi mnie tuż przed metą, na szczęście w porę to dostrzegam, przyśpieszam i wygrywam o długość roweru.
Czas: 2.04.22, Wynik 227/784 mega, 72/198 M2. Do zwycięzcy 30 min w plecy. Czwarty sektor utrzymany.
Trasa kapitalna, szkoda że takich terenów nie ma Pod Warszawą.



Niedzielny piknik

Niedziela, 18 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Niedzielna wycieczka z Asią do Powsina, i Lasu Kabackiego. Piękna pogoda, ale wyjechaliśmy trochę głodni więc na początku mieliśmy w planie zaliczyć po drodzę maca przy Wilanowie. Okazało się, że wszystkie w weekend zamknięte. Pojechaliśmy więc już prosto do Powsina. Po drodzę tłumy rowerzystów, jakby dzisiaj wszyscy zaczęli sezon. W parku w Powsinie zakupiliśmy po kiełbasce odstając wcześniej swoje w sporej kolejce.
Dalej trochę po lesie, w tym singielkiem na skraju. Potem jeszcze raz na jedzonko, tym razem lody i do domu.
Potem jeszcze pojechałem sam na szybką rundkę. Miało być do Pol Mokotowskich i spowrotem, ale dojechałem pod SGH i stwierdziłem że nie będę się pchał w tłumy.

jedzonko © wojekk


Mazovia MTB Józefów

Niedziela, 28 marca 2010 · Komentarze(4)
Wreszcie pierwszy start maratonie. 3 etap Mazovia Northec MTB Zimą w Józefowie. Wczoraj odwiedziłem biuro zawodów i dopełniłem formalności więc dzisiaj można było trochę dłużej posapać co było cenne biorąc pod uwagę zmianę czasu.
Acha jedzie ze mną kibicować i robić zdjęcia. Do Józefowa docieramy ok 9.30, krótka rozgrzewka i na start do 10 sektora. Pierwsze kilometry od razu w szybkim tempie chociaż od razu wjechaliśmy do lasu. Puls około 190. Ponieważ to pierwszy start na początku chciałem się trochę rozeznać co i jak i oddałemem parę pozycji. Potem jednak wzmocniłem tempo i cały czas kogoś wyprzedzałełem. Były jednak miejsca gdzie utykałem za wolniejszymi i potem musiałem dwukrotnie zeskakiwać z roweru raz na sporym piachu i raz na jakimś małym podjeździe bo ktoś zablokował całą drogę. Po 10 km zrobiło się już trochę luźniej i od tego momentu już chyba nikt mnie nie wyprzedził. Jechałem cały czas swoim tempem i co jakiś czas dochodziłem małe grupki. Czasami jednak zamiast od razu wyprzedzać liczyłem że pociągnę się trochę na kole i odpocznę. Większość jednak jechała sporo wolniej i tu na pewno trochę straciłem. Oba bufety przejechałem bez stawania biorąc tylko po poweradzie. W sumie wypiłem ponad 1,5 litra izotoników, sporo jak na mnie, ale kryzysu żadnego nie miałem. Po 30 km zauważyłem niestety że coś zaczynam mieć mocno ciężkie uda, jednak olałem to i kręciłem dalej. Potem dotarło do mnie, że mam za nisko siodełko. Okazało potem że sztyca wsunęła mi się co najmniej ze 3 cm.
Ostatnie 2 km to pogoń za zawodnikiem w koszulce Vitesse do którego systematycznie zmniejszałem dystans, aż momentu gdy na chwilę się zdekoncentrowałem i zaliczyłem glębę na głębokim piasku jakieś 500 m przed metą. Do gościa zabrakło mi z 5 sekund, ale mimo to tuż przed metą wyprzedziłem jeszcze jedną osobę.
Miejsca 94 open, w M2 28. Wynik niezły chociaż gdyby nie kilka problemów mogłem urwać jeszcze z 5 min a to dało by mi z 10 miejsc.
Pare godzin później zauważyłem też ze zeszło mi powietrze z przodu więc trochę szczęścia też miałem:)

Trasa bardzo fajna, interwałowa, cały czas coś się działo.

Na starcie © wojekk


Na trasie © wojekk


Zdjęcie z wycieczki rowerowej © wojekk



Finish © wojekk

Kabaty, Ursynów po miesięcznej przerwie

Poniedziałek, 16 listopada 2009 · Komentarze(0)
Miesiąc nie jeździłem trochę przez pogodę no i przez urlop, ale starczy tego. Dzisiaj lajtowe wznowienie z Jarkiem oczywiście po ciemku bo inaczej to chyba tylko w weekend się da o tej porze roku. Jeździło się bardzo przyjemnie tylko blotnik z tyłu muszę kupic.

Po południu po mieście

Niedziela, 27 września 2009 · Komentarze(0)
Jakoś szkoda mi było tak pięknego dnia i postanowiłem jeszcze po południu wyjśc trochę pojeździc. Jarek tez miał ochotę więc pojechaliśmy razem na starówkę trasą podobną co ostatnio. Tam straszne tłumy, ciężko momentami przejechac. Potem przez most Śląsko-Dąbrowski i po całkiem nieznanych terenach Starej Pragi. Po jakimś wale wyjechaliśmy też nad samą Wisłę. Dalej mostem Świętokrzyskim podjazd Tamką (bardzo przyjemny i dośc długi), Plac Bankowy, Nowy Świat, Mokotowska, Pola Mokotwskie i do domu tym razem przez Kazimierzowską.

Tempo oczywiście rekreacyjne.