Po póltoratygodniowym lenistwie i weekendzie w górach postanowiłem dzisiaj pojeździc bo aż szkoda siedziec w domu w taką pogodę. Trasa po częsci standardowa bo Las Kabacki przez Przyczółkową, ale ponadto pojechałem jeszcze do Piaseczna jakimiś dróżkami którymi wcześniej nie jeździłem. Dalej do Konstancina drogą którą zwykle jeździłem co weekend na ligę. Przejechałem koło boiska potem do tężni i niebieskim do Powsina. Jeszcze rundka po Kabackim i do domu.
Dzisiaj samotna wycieczka. Z rana pojechałem szlakiem z Józefowa w kierunku Fryszarki i dalej Borowych Młynów. Droga tutaj super. Szuter na przemian z asfaltem, ale specjalnie pod rowery bo samochody mają zakaz wjazdu. W Borowych Młynach przekraczam Tanew i kieruję się czarnym szlakiem na rezerwat szumy. Tutaj zaczyna się bardzo ciężki odcinek bo około 10 km niemal cały czas po piachu, wymęczyłem się tu nieźle. W rezerwacie bardzo ładnie i przyjemnie i schodzi się coraz więcej ludzi. Spędzam tu z pół godziny i jadę dalej do Suśca, tu okazuje się, że z Borowiny zaraz będą jechać samochodem nad Tanew więc wracam do rezerwatu. Czekać mi się nie chcę więc podjeżdżam sobie pod górę w pobliżu (ponad kilometr podjazdu, na górze całkiem ładny widok). Zjazd dość szybki bo pobiłem rekord v max. Potem kręcimy się jeszcze trochę po rezerwacie i robimy zdjęcia, chciałem pobrodzić trochę w wodzie, ale była lodowata. Powrót przez Susiec, Oseredek, Hamernię do Józefowa w dość szybkim tempie około 30 km/h w dużej mierze dzięki wiatrowi w plecy:)
Na weekend wzięliśmy rowery i dzisiaj mała wycieczka po okolicach w czteroosobowym składzie. Od Borowiny pojechaliśmy lasem do Majdanu Kasztelańskiego i dalej asfaltem Górecko Stare i Górecko Kościelne do Karczmy na browarek. Posiedzieliśmy tam dłużej niż jechaliśmy, a powrót przez Brzeziny do Józefowa. Tu się rozdzieliliśmy i ja z Asią pojechaliśmy jeszcze do kamieniołomów.
Dzisiaj wreszcie po liczik. Do sklepu na Obozowej, prawie 2 razy taniej niż w decathlonie z resztą kupiłem tam też opony. Pogoda ładna tylko trochę silny wiatr. Wracając zahaczyłem o park Moczydło i pojeździłem trocę po tej trasie co w marcu z Jarkiem. Dodatkowo też 1 runda po Polu Mokotowskim.
Czas jazdy nieznany, ale tempo żwawe:) Dystans z gpsies.com
Dzisiaj pierwszy etap 66 Tour de Pologne więc pojechałem trochę poobserwować. Pogoda wreszcie dopisała więc i ludzi było sporo. Miejscami tłoczno, ale spokojnie dało się robić zdjęcia z bliska. Oglądałem do 7 okrążenia, na którym peleton już dochodził ucieczkę i potem pojechałem na Kajakową na granie.
Czasu jazdy dalej nie ma tak jak licznika. Dystans z gpsies.com
Późnym popołudniem pojechałem na Jerozolimskie do decathlonu kupic zestaw montażowy do licznika. Okazało się że jednak zerwał się kabalek, ale w najgorszym miejscu bo tuż przy podstwace na kierownicy. Okazało się że w decathlonie zaśpiewali sobie za ten zestaw prawie 50 zł, więc zakupiłem tylko dętke i łatki. Spowrotem zjechałem jeszcze Dolną na Belwederską gdzie jutro będzie biegła runda Tour de Pologne myślałem że może będą już jakieś ogrodzenia ustawia, ale pewnie dopiero jutro coś zrobią. Tu wyprzedziło mnie też dwóch rowerzystów którym odrazu siadłem na koło i tak dojechaliśmy do Wilanowskiej. Tempo było dośc wysokie na oko pod 40, ale niestety nie miałem licznika by to sprawdzic. Dystans z gpsies.com, czasu jazdy nie liczyłem. Na oko około 1h.
Korzystając z wolnego popołudnia zaplanowałem dłuższy wyjazd. Chciałem między innymi zobaczyc stawy raszyńskie i pojeździc trochę w tamtej okolicy. Początkowo do Lasu Kabackiego, ale nietypową drogą bo wzdłuż Nowoursynowskiej szukałem ścieżki wiodącej po skarpie. Kilka razy zjeżdzałem i podjeżdzałem ze skarpy ale jakoś nie mogłem znaleźc i tylko zafundowałem sobie na rękach i nogach kurację z pokrzyw. Dojehałem do Lasu Kabackiego i zauważyłem że zaczyna mi wariowac licznik i skacze z 25 km/h na 17. Zatrzymałem się coś tam pokombinowałem i pojechałem dalej po 100 metrach nagle czuję ukłucie pod szyją. Okazało się że osa wleciała mi pod koszulkę. Wjąłem żądło, dobrze że nie było 5 zm wyżej bo mógł byc szpital. Oczywoście bydle nie wyleciało tylko dalej buszowało gdzieś w okolicy brzucha, ale po chwili jakoś się jej pozbyłem. Patrze na pulsometr tętno w normie:), szyja nie puchnie więc jade dalej. Po kolejnych 100 metrach licznik odmówił posłuszeństwa całkowicie. Do tego nic nie można za bardzo porobic bo niemiłosiernie żra komary. Zmiwniłem więc plany i pojeździłem tylko trochę po kabackim bo już byłem za bardzo wkur.. żeby gdziekolwiek jechac. Kilka rundek po lesie i powrót przez Natolin. Wcześniej pobrudziłem okulary więc schowałem je do plecaka i po chwili mucha w oku:) Przynajmniej pogoda ładna. Ponad połowa dystansu wyliczona przez gpsies.com
Pojeździliśmy trochę wzdłuż Wisły, potem do Lasku Bielańskiego, przy UKSW i dalej Marymoncką i Prymasa do domu. Tempo raczej spacerowe, a po 21 jak wracałem już niestety ciemno, przez co prawie rozjechałem dużego wilczura na Niepodległości. W ostaniej chwili go zauważyłem, ale jakoś się udało wychamować i ominąć:)
Doopiero wieczorem wybrałem się żeby pojeździc. Pogoda jak to ostatnio w wekkendy cienka. Przelotny deszcz i silny wiatr. Pojechałem na Agrykolę, tam 3x podjazd potem na pola i dalej wzdłuż Żwirki do Racławickiej. Niestety na skrzyżowaniu z Odyńca złapałem gumę (typowy snake - nie wyhamowałem przed doś ostrym krawęznikiem) i dalej z buta. Na szczęście metro było blisko.
Pulsometr coś dzisiaj przez pierwsze pare minut wariował pokazywał jakieś tętna ponad 200, ale potem już wszystko ok. Podejrzewam że elektrody jeszcze dobrze się nie nawilżyły.
Jak zwykle do Lasu Kabackiego, tyle że dzisiaj pierwsza jazda z pulsometrem. Jeździłem tak jak zwykle żeby sprawdzic jakie to mniej więcej tętno. Poza tym gorąco i duszno.