Wpisy archiwalne w kategorii

sam do 50 km

Dystans całkowity:4542.63 km (w terenie 1188.50 km; 26.16%)
Czas w ruchu:198:56
Średnia prędkość:22.44 km/h
Maksymalna prędkość:58.76 km/h
Suma podjazdów:8099 m
Maks. tętno maksymalne:196 (101 %)
Maks. tętno średnie:189 (97 %)
Suma kalorii:81956 kcal
Liczba aktywności:145
Średnio na aktywność:31.33 km i 1h 24m
Więcej statystyk

Standardzik przed robotą

Wtorek, 8 marca 2011 · Komentarze(2)
Trochę walczyłem dzisiaj z sobą z rana żeby wyjśc pojeździc. Wszystko chyba przez to, że zamiast zapowiadanego słońca były chmury i było dosyc zimno. W końcu jednak się przmogłem, 12 minut zbierania i wyjazd. No i po 5 minutach zauważyłem, że się zupełnie przejaśniło.
Jako, że miałem tylko około 90 minut na pojeżdżenie to kierunek na najbliższy teren czyli jak zwykle Las Kabacki. Dzisiaj dla odmiany sprawdziłem singiel na południowym skraju. Po drodze bez przygód, spokojna jazda w 2 strefie, ale za to z wyższą kadencją około 100. Niestety było pod wiatr i do tego wiedziałem że dzisiaj zmarznę w stopy mimo, że ubrałem się podobnie jak w piątek kiedy nawet przez chwilę nie było mi zimno. Ale możliwe, że dzisiaj to przez ten wiatr. Dojehałem do lasu i czym prędzej na singiel. Myślałem, że będzie dużo błota, ale o dziwo ścieżki tylko miejscami trochę rozmoknięte, zostało też jeszcze trochę śniegu i lodu także narazie spory miks. Na singielku po chwilowym zamulaniu postanowiłem jak zwykle przyśpieszyłem. Wyszły więc dwa iterwały prawie takie na M2. Jeden 7 min drugi 10. Siengiel ogólnie suchy, błota niewiele ale w jednym miejscu, już przy zachodnmiej stronie ze 100 metrów gładziutkiego lodu.

Przejechałem w tą i spowrotem chociaż początkowo miałem obawy, że się w którymś miejscu lód podemną załamie i zaraz się wykąpie. Jednak zmrożone było do spodu. No i zaliczyłem jedną małą glebkę kiedy zsiadałem z roweru żeby zrobic zdjęcie.

Za singlem wyjechałem na jakąś mega błotnistą uliczkę, ale nie czaiłem się i troszkę pobrudziłem sprzęt i siebie przy okazji. Powrót szybki bo trochę z wiatrem więc około 30 km/h i tak na oko w 3 strefie bo pulsometr gdzieś po godzinie odmówił posłuszeństwa mimo wymiany baterii w weekend. Podejrzewam jednak, że może trochę zamarzac podczas jazdy bo woże go na kierownicy.

To co wczoraj plus podjazdy na skarpie

Piątek, 4 marca 2011 · Komentarze(0)
Udało się i dzisiaj skorzystac z fajnej pogody i wyskoczyłem przed pracą o 10 rano na rundkę do Kabackiego. Dzisiaj ze 3 stopnie cieplej niż wczoraj wieczorem więc zamiast długiej koszulki założyłem krótką i trochę cieńszy polar. Myślałem, że i tak mi będzie gorąco, ale było idealnie nawet nie zmarzłem ani trochę w stopy. Traska tak jak wczoraj Dojechałem do Kabackiego i tu zamiast na tradycyjną rundkę postanowiem wjechac na skarpę nieco stromszym podjazdem bardziej na pólnoc. Warunki idealne śnieg jeszcze zmrożony i trochę wymieszany z piachem. Poza tym sporo szlaki poprzecierane przez rowerowe ślady i mimo, że w zasadzie nikogo nie spotkałem to widac że się trochę rowerzystów tu kręci.

Pojeździłem po skarpie z pół godziny, w różne strony, niektóre podjazdy strome więc się też trochę zdązyłem zmęczyc. Szczególnie męczyłem jeden stomy kręty singielek i dopiero za 4 razem w całości go podjechałem. Czasu jeszce trochę miałem więc pojechałem dalej w głąb lasu, dojechałem prawie do zachodniego skraju i tu przed nosem przebniegły, a właściwie to nawet przeszły mi trzy duże sarny. Nie bały się za bardzo bo weszły kilka metrów do lasu i się zatrzymaly. Po tej jeździe na skarpie już mi się trochę ciężej jechało niż wczoraj. Do tego picię w bidonie było bardzo zimne i nie chciałem ryzykowac przeziębienia gardła i na całej trasie może ze 4 małe łyki wziąłem. Starałem się też jechac z trochę większą kadencją niż normalnie, wychodziło tak między 90 a 100. Powrót trochę mniej przyjemny bo pod wiatr. Tempo mniej więcej w 2 strefie, niestety bateria do pulsaka nie zdążyłem kupic i co jakiś czas gubił sygnał.

Pierwsza prawdziwa jazda w nowym sezonie

Czwartek, 3 marca 2011 · Komentarze(0)
Coraz ciężej już mi się chodzi na siłownię więc dzisiaj ponieważ kończyłem robotę o 15 i nie miałem innych spraw do załatwienie postanowiłem wreszcie ruszyc się z rowerem na dwór. Wyjazd trochę póżniej niż planowałem bo dopiero o 16.20 ale jeszcze godzinkę za dnia się dało pojeździc. Kierunek jak zwykle na początku sezonu na Las Kabacki. Słońce jeszcze fajnie grzało i momentami było mi nawet za ciepło (koszulka długi rękaw, polar, windstoper). Wzdłuż przyczółkowej pojechałem siłowo, przełożenie 3x8, 3x9 musiałem trochę improwizowac bo niestety zbuntowął się pulsometr i ciągle gubił sygnał, czas na wymianę baterii. Około 17 dotarłem przed Kabacki. Planowo miałem tutaj zawrócic, ale nie mogłem się powstrzymac żeby trochę w terenie nie pojeździc. Okazało się, że to była bardzo dobra decyzja bo warunki super, na niektórych bardziej nasłonecznionych ścieżkach już błoto, ale na tych od północnej strony ubity śnieg, po którym bardzo fajnie się jeździło. Zrobiłem z 10 km w lesie, jedyny problem to marznące stopy. W lesie trochę biegaczy i ze 2 rowerzystów. Zaczęło się powoli ściemniac więc zawróciłem do domu. Tempo mocniejsze, w 3 srefie, pulsometr odzyskał sprawnnośc chociaż już nie bardzo widziałem cyferki. Wyszło około 20 minut tempówki. Na koniec jeszcze mocniej podjechałem pod Wilanowską.
Ogólnie jestem dosyc zadowolony z mojej aktualnej formy. Mam wrażenie, że jest sporo lepiej niż rok temu. Stopy trochę zmarzły, ale nie jakoś tragicznie w cieple szybko odzyskały sprawnośc. Jak dobrze pójdzie to jutro z rana powtórka:)

Prawie jak latem

Niedziela, 14 listopada 2010 · Komentarze(0)
Mieliśmy dzisiaj wyskoczyć na siłkę do holmsa, ale pogoda taka, że nie wypada ćwiczyć w pomieszczeniu. Zmiana planów i wyskoczyłem na standard do Kabackiego. Nawet krótkie spodenki założyłem. Dojazd pod wiatr, trłumy ludzi. W lesie to ludzi chyba więcej niż latem, nawet bar w Powsinie otworzyli. Błata dzisiaj więcej niż czwartek bo sporo wczoraj padało. Pojeździłem różnymi szlakami, w tym trochę singlem przy południowym skraju. Raz też prawie była gleba na mokrych liściach przy 10 km/h ale w porę się wypiąłem i podparłem. Powrót już na luzie chyba nieco z wiatrem, ale czułem się dużo lepiej i znacznie mi się lżej jechało niż w czwartek. Mimo to prędkości duuużo niższe niż latem. Oj jest nad czym pracować zimą.

Standardowo

Czwartek, 11 listopada 2010 · Komentarze(0)
Dzisiaj święto skorzystałem z dnia wolnego i wybrałem się na rundkę do lasu. Cała forma już w dupie po znouwu były ponad 4 tygodnie bez roweru w tym jeszcze 2 chorobowe. Po wczorajszej siłce dzisiaj nie za mocno byle nie przekraczać 2 strefy. Początkowo fajnie się jechało, przed wjazdem do kabackiego zaczął padać deszcz, wg prognoz miało go nie być, a siąpił jeszcze z 40 minut. Na szczęście drzewa ochroniły więc nie zmokłem za bardzo. Błotka sporo, ale nie przeszkadzało bo opony dzisiaj miałem poniżej 2 bar.
Powrót kiepski, zerwał się nagle jakiś huragan i właściwie całe 10 km się męczyłem jadąc 15-17 km/h przy pulsie około 160. Już się zacząłem powoli czuć jak na maratonie w Łomiankach. Wróciłem nieźle ujechany.

Poranny standard

Środa, 13 października 2010 · Komentarze(0)
Iść na rower czy metrem pojechać po gierkę - taki dylemat miałem od rana. Jednak gdy wyszedłem na balkon i zobaczyłem jak jest ciepło postanowiłem jednak trochę pojeździć. Balkon jest osłonięty od wiatru więc oczywiście musiałem się ubrać podobnie jak w piątek. Dzisiaj długa koszulka i polar, a na dół długie spodnie dresowe. I zestaw okazał się optymalny w stopy trochę cieplej niż ostanio, ale lekko też mi zmarzły. Postanowiłem, że odpuszczę sobie kupowanie zimowych ciuchów. To co mam wstarczy do temeratur powyżej 0, a przy niższych i tak pewnie nie będę jeździł. Zainwestuje tylko w rękawiczki z długimi palcami i może jakieś ochraniacze na buty.
Trasa dzisiaj jak zwykle do Powsina z przejazdem przez Kabacki. Tu sporo biegaczy i to takich poważniej trenujących. Było też trochę ludzi z kijkami. Rowerzystów chyba 2. Las nabiera kolorów, ale jeszcze dominuje zieleń. Wyjazd na Natolinie i potem wzdłuż KENu zajechałem jeszcze na Ursynów kupić FIFE 11 czyli salomonowe rozwiązanie na moje poranne dylematy:)
Wilanowska © wojekk

Do Kabackiego na standardową rundkę

Piątek, 8 października 2010 · Komentarze(0)
Wreszcie się zmobilizowałem żeby trochę pojeździć. Po niedzielnym maratonie dupa bolała mnie chyba do czwartku do tego silny wiatr i zimno skutecznie mnie odstraszało. Dzisiaj już jednak postanowiłem skorzystać jeszcze z wczesnego skończenia roboty i wyskoczyłem do Kabackiego. Trasa stanadardowa w lesie jedna pętla na więcej jednak było mi trochę za chłodno i nie miałem czasu. Tętno dzisiaj przez prawie cały czas w 2 strefie.
Oczywiście jak temperatura spada do około 10 stopni i niżej to mam niedłączny problem jak się ubrać. Dzisiaj na górze były dwie koszulki i polar - zestaw ok. Na nogi długie spodnie - miejscami szczególnie w lesie trochę chłodno, potrzebne albo spodenki albo jakieś majty. W głowę (sam kask) i ręce ciepło. W stopy chłodno mimo podwójnych skarpet.

Sprawdzenie roweru przed maratonem

Sobota, 2 października 2010 · Komentarze(0)
Po ponad miesięcznej dezaktywacji i prawie kompletnym braku ruchu ruszyłem dzisiaj na chwilę dupsko żeby przetestowac rower przed jutrzejszym epilogiem mazovii. Rower działa. Oczywiście jutro niczego dobrego się nie spodziewam. Mam nadzieje że wymęcze te 60 km w jakimś godnym czasie.

Przed pracą po Kabackim

Czwartek, 22 lipca 2010 · Komentarze(0)
Od rana gorąco, na dworze temperatura już dawno przekrczyła 30, a w domu powoli dochodzi do tej wartości. Nie miałem zamiaru się kisić więc wyskoczyłem na półtorej godzinki do Kabackiego. Podczas jazdy trochę przyjemniej, przynajmniej wieje, chociaż powietrze bardzo gorące. W lesie też duszno, ale pokręciłem tam sporo, trochę na singlu, i do tego 3 intrwały po 1,5 minuty w 4-5 srtefie żeby trochę się przyzwyczaić przed niedzielą. Reszta to E2 tylko na singlu trochę szybciej bo w 3 strefie, jakoś tam nigdy nie mogę wolno jechać bo wtedy jest nudno. Chociaż dzisiaj prawie były dwie gleby, raz przywaliłem pedałem w wystający korzeń i aż mnie obróciło. Kawałek drewna dalej tkwi w spd.
W drodze powrotnej jeszcze na Dereniową po dętkę.

Kamieniołomy

Sobota, 17 lipca 2010 · Komentarze(0)
30 minut po wycieczce z Asią pojechałem jeszcze do kamieniołomów w Józefowie. Od razu przy wyjeździe w Borowinie sprint do 40 km/h bo zaatakowały mnie dwa burki. Dzisiaj sporo popadało także było trochę ślisko, i lekkie błotko. Pojeździłem z 20 minut bo się robiło ciemno.