Wpisy archiwalne w kategorii

sam powyżej 50 km

Dystans całkowity:2915.56 km (w terenie 1062.00 km; 36.43%)
Czas w ruchu:127:16
Średnia prędkość:22.91 km/h
Maksymalna prędkość:64.16 km/h
Suma podjazdów:3338 m
Maks. tętno maksymalne:189 (96 %)
Maks. tętno średnie:162 (82 %)
Suma kalorii:66886 kcal
Liczba aktywności:47
Średnio na aktywność:62.03 km i 2h 42m
Więcej statystyk

Asfaltami do Czerska

Poniedziałek, 28 marca 2011 · Komentarze(1)
Korzystając z dnia urlopu zaplanowałem sobie dzisiaj dłuższą jazdę. W weekend za bardzo nie pojeździłem, plan wykonany w 80% więc trzeba nadrabiac.
Rano zmiana opon na nowe Maxxisy Crossmarki.
Wyjechałem około 13, sporo cieplej niż wczoraj, przede wszystkim wiatr już nie taki zimny. Ale ciągle dośc silny i głównie z zachodu. Zaplanowałem trasę na południe do Góry Kalwarii, więc prawie cały czas miałemgo z boku, ale jednak sporo mi utrudniał jazdę, a szczególnie powrót.
Po dojechaniu do Powsina postanowiłem odbic na asfalty bliżej Wisły. Nie ma tam prawie wcale ruchu i bardzo fajnie się jeździ. Akurat też przejeżdżał ktoś na kolarce więc się podczepiłem i tak przejechaliśmy ponad 20 km aż do Gassów gdzie ja odbiłem w stronę GK. Nowe opny na sfalcie toczą się rewelacyjnie, minimalne opry, nic nie buczy i nie wibruje. Aż mi się nie chciało ich brudzic w terenie. Zrobiłem to tylko dwa razy. Pierwszy odcinek 2 km po błotku przy Wiśle na żóltym szlaku, a drugi podczas powrotu z Konstancina. Razem 8 km. Dziwnie mi się jechało, ale konkretniej potestuje w środę to wtedy zobaczymy.
Do GK dojechałem asfaltami najbliżej Wisły przez co minęły mnie ze 3 samochody. Podjazd pod skarpę pod wiatr także puls doszedł do 180. W miasteczku na rynku znaleźli nowy sposób na dziury
Nowy sposób na dziury © wojekk

Ale kawałek dalej kręciła się ekipa więc chyba jednak zamierzali łatac w niedalekiej przyszłości:)
Czas miałem dobry, średnia ponad 26 więc postanowiłem ruszyc jeszcze do Czerska, oczywiście dalej asfaltem:) Dojechałem chyba po 10-15. Na zamek nie wchodziłem bo trzeba było płacic, więc zatrzymałem się obok przy kościele. Zjadłem banana, zrobiłem kilka zdjęc i ruszyłem spowrotem.

Wybrałem tą samą drogę bo na równoległej-bezpośredniej do Konstancina spory ruch. Niestety coraz mocniej przeszkadzał wiatr. Po drodze zjadłem jeszcze batonika i doturlałem się do Konstancina. Dalej już standardowo.
Treningowo to głównie jazda tlenowa, poniżej 160, kilka podjazdów w 4 strefie.

Nad Wisłę

Sobota, 12 marca 2011 · Komentarze(0)
Jako, że dzisiaj chyba zawitała już wiosna to w planach była tlenowa 2-3 godzinna jazda gównie asfaltami. Plan objętościowy wykonany tyle, że nie mogłem się powstrzymac, mimo błota żeby nie pobuszowac trochę w terenie.
Wyjazd wcześnie jak na sobotę bo jeszcze przed 11, chociaż i tak w domu się długo grzebałem bo oczywiście dylematy ubraniowe. Termometr mi w słońcu pokazywał 23 stopnie więc nie chciałem się przegrzac. Oczywiście nie wchodziły w grę żadne krótkie spodenki chociaż niejednego takiego oszołoma na rowerze dziś widziałem. Ostatecznie spodnie 3/4 plus nogawki, dwie koszulki, polar.
Najpierw do Kabackiego, trochę pod wiatr, w lesie już sporo błota na głównych ścieżkach, na bocznych z resztą też. Natknąłem się tu na jakieś zawody biegowe, bardzo dużo ludzi, chyba na 10 km biegali. Początkowo chciałem pojechac na miejce startu/mety zobaczyc co to za impreza, ale zrezygnowałem i ruszyłem planowo w stronę Konstancina.
Rozlewisko Jeziorki © wojekk

Trochę terenem trochę asfaltem dojechałem do wału Jeziorki. Tu cały czas koroną, ścieżka w większości zarosła więc trochę trzęsło, opony miałem na 3 bary nabite, miejscami też mokro. Jadąc wałem zupełnie nie czułem wiatru i momentami było mi nawet za gorąco.

Jak dojechałem do Wisły to skierowałem się na południe i od razu było czuc wiaterek. Stanąłem na chwilę, żeby zjeśc batona i ruszyłem dalej. Początkowo dołem, pod wałem ale zaczęło się robic coraz większe błoto więc do Gassów głównie górą. Trochę mnie wytelepało bo głównie po mokrej trawie. Przy Wiśle na pobliskich asfaltach sporo kolarzy, minąłem conajmniej z 5. Z Gassów ruszyłem prosto do Konstancina. Bardzo szybko mi przeleciał ten odcinek. Dalej Konstancin, Kołobrzeska, Kierszek. Nie chiałem do Kabackiego wjeżdzac przy ogrodzie botanicznym bo tam było rzadkie błoto i sporo wody i wymyśliłem, że to objadę od wschodu przy skarpie na początku lasu. Ale jak to zwykle bywa zamienił stryjek... Ścieżka przy polach to jedno wielkie bagno rozjeżdżone jeszcze przez samochody. Przejechałem prawie całe do momentu gdy musiałem na chwilę zjechac w pole bo były mega kałuże i mnie tak przyssało, że się tył zaczął kręcic w miejscu. Potem jeszcze wjechałem na skrarpę i zaraz potem do domu przez Przyczółkową.
Treningowo głównie w 2 strefie, trochę było też w 3, szczególnie podczas walki z błotkiem w terenie. Ale pogoda super i bardzo fajna jazda.

Rundy w Kabackim

Niedziela, 22 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Dzisiaj jeszcze trochę czułem nogi po piątkowej jeździe, więc trzeba było się rozruszać. Po obiedzie wyskoczyłem do Kabackiego. Początkowo zamulanie, taka jazda w okolicach 70% hr max. W lesie jak zwykle w weekend masa ludzi. W pewnym momencie wjechałem na ścieżkę tuż za dwoma dość szybko jadącymi gościami. Przyśpieszyłem i siadłem im na koło, chcieli mnie zgubić, ale nie udało im się więc odpuścili i jechali juz swoim tempem. Ja postanowiłem ich też nie denerwować za bardzo i nie jechałem już bezczelnie na kole tylko jakieś 5 metrów z tyłu. Oczywiście jazda zrobiła się ciekawsza i puls też odrazu podskoczył. W pewnym momencie goście zwolnili i puścili mnie przodem, prowadziłem tak kilka km, potem znowu oni.
Dzięki temu tak się nie nudziło i wyszło w sumie 3 rundy wokół lasu.

Zalew Zegrzyński - nowy rekord dystansu

Piątek, 20 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Korzystając z dnia urlopu zaplanowałem sobie dłuższy wyjazd. Wybrałem ostatecznie rejony Zalewu Zegrzyńskiego. Wyjazd nie tak wcześnie jak chcialem bo dopiero około 11. Temperatura do jazdy super, ale przez cały dzień przeszkadzał mi silny wiatr. Pojechałem w kierunku Nieporętu ścieżką nad Kanałem Żerańskim, trochę już czuć zbliżającą się jesień, sporo liści już leży. W Nieporęcie się nie zatrzymuję i jadę od razu w kierunku Białobrzegów. Tutaj wjeżdżam na wał i kilka km jadę nad samym zalewem. Dalej postanawiam pojechać do Rynii chyba czerwonym szlakiem przez lasy. Trochę ciężko mi się tu jedzie bo od wyjazdu nic nie zjadłem i lekko opadam z sił. Jedzenie zaplanowałem sobie jednak w Rynii więc planu nie zmianiam. W lesie odbijam tylko jeszcze w prawo nad ładnie położony staw i kręce się chwilę po okolicy. W Rynii zjadam częśc zapasów wiezionych z domu (baton i owowce) siedze około 30 minut i wracam asfaltem i od Białobrzegów znowu wałem do Nieporętu. Tutaj krótka przerwa tym razem na hamburgera z baru. Postanowiłem jeszcze zobaczyć zaporę w Dębem więc szybko kieruję się na Zegrze i dalej jadę asfaltami przez Jachrankę. W Jachrance odwiedzam sklep w celu zakupienia powerada. W sume przez tą walkę z wiatrem sporo mi idzie napojów (w sumie poszło 1,5 litra wody, 1 litr izotonika i 0,5l. coli i jeszcze było za malo). W sklepie jeszcze mała ciekawostka bo jeden łepek oprócz tego że zrobił zakupy do domu, to jeszcze kupił 2 papierosy, dla siebie i kumpla siedzącego pod sklepem. Pierwszy raz widzę że ten shit na sztuki sprzedawali. Po chwili docieram nad zaporę. Kręce się chwilę i robie fotki po czym kieruje się na niebieski szlak do Nieporętu. Szlak po wale bardzo przyjemny, szybko się jedzie i widoczki ładne, nieco ustaje również wiatr. W Nieporęcie siedze jeszcze z 10 minut na ławeczce i ruszam w drogę powrotną taką jak rano czyli znowu wzdłuż Kanału Żerańskiego. Tym razem jadę nim jednak prawie do końca, bo rano musiałem się jeszcze sporo przebijać przez ulice. Potrzebowałem jednak uzupełnić trochę kalorii, bo z pulsometru wynikało że spaliłem ich już prawie 4000, a zjadłem może z 1000 także z radością powitałem duże M na horyzoncie i zamówiłem sobie zestaw. Dalej do domu już bez większych przygód, a dotarłem kilka minut po 19.
Wycieczka bardzo udana, z braku czasu żadko jeżdże tak długie (jak dla mnie) dystanse. Przez silny wiatr, przeszkadzający praktycznie przez 80% trasy średni puls wyszedł mi raczej wysoki jak na rekreację.

MPK i okolice

Czwartek, 12 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kabacki już mi się trochę znudził więc postanowiłem pojechac w jakieś inne miejsce. Dzisiaj gorąco więc musiał byc las. Padło na drugi najbliższy czyli MPK. Pojechałem wzdłuż Trasy Siekierkowskiej aż do Marsa, tam trochę przepraw przez totalnie rozkopane skrzyżowanie i potem jeszcze trochę chodnikiem do wiaduktu. Znalazłem się w Wawrze, a na liczniku było niecałe 15 km więc tylko 4 km więcej niż do Kabackiego. Pokręciłem się trochę po dzielnicy i wjechałem w las, po kilkuset metrach jednak skończył się i wyjechałem obok Centrum Zdrowia Dziecka. Tutaj odnalazłem już czerwony szlak i nim przejechałem kilka następnych km. Teren oczywiście znacznie ciekawszy niż płaskie lasy na południu. Częśc ścieżek kojarzyłem z marcowego maratonu w Józefowie. Ponadto na trasie co kilkaset metrów powalone drzewa, kilka leżało centralnie na szlaku i nawet nie było gdzie objechac. To zapewne skutki piątkowej burzy która w tym rejonie podobno była najbardziej intensywna. Częśc drzew wyrwanych z korzeniami inne połamane na wysokości 2-3 metrów. Przy jakiejś zajezdni autobusowej w środku lasu wyjeżdżam na asfalt i jadę nim do drogi nr 17 i dalej nią w kierunku Mieni. Singielka nad rzeką oczywiście nie pominąłem. Bardzo fajnie się jechało chociaż tutaj też co jakiś czas leżały drzewa. Dalej pojechałem w kierunku Świdra i niebieskim szlakiem nad rzeką dojeżdżam do Józefowa. Nad rzeką jeszcze trochę ludzi mimo że już było sporo po 19. Wyjeżdżam na sfalt przy moście na granicy Otwocka i Józefowa i jeszcze przedemną ponad 20 km asfaltami w ruchu ulicznym. Taki powrót jest bardzo nudny, dłuży mi się mimo że prędkośc około 26-28 km/h. To dla mnie największa wada wyjazdów do MPK bo o ile dojazd jeszcze był spoko bo właściwie 80% trasy to ścieżka, to powrót już średni nic się nie dzieje i jeszcze trzeba na samochody uważac. Trzeba by trochę lepiej obczaic teren żeby robic jakąś fajną pętelke i wyjeżdżac też w Wawrze.
Jazda dzisiaj też bez żadnego planu i w różnym tempie chociaż większośc w drugiej strefie.

Po prostu pojeździc

Środa, 11 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Poi tygodniu lenistwa wyszedłem trochę pokręcic bez jakiegoś specjalego planu. Większośc po Kabackim w tym sporo wąskimi singlami znanymi i nieznanymi. Tempo zmienne, takie na jakie miałem akurat ochotę. Dzisiaj dośc ciepło, a ja tylko jeden bidon wziąłem i pod koniec już trochę zamulałem. Po przyczółkowej większośc na kole jakiegoś dziadka. Raz bardzo gwałtownie zahamował bo mu chyba ktoś z przeciwka jechał, ja za nim oczywiście też momentalnie na klamki ale tylne koło od razu poczło do góry, ale jakoś się wyratowałem przed OTB na gościa. Ogólnie coraz niebezpieczniej na ścieżkach, co jakiś czas jakieś akcje są. Niektórzy zupełnie wyłączają mózg.

Powsin i okolice

Środa, 4 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Dzisiaj chciałem pojechac w jakichś mniej znanych mi okolicach, ale jednocześnie niezbyt daleko dlatego po wstępnych rozważaniach odrzuciłem MPK i Świder. Pojechałem więc standardowo w kierunku Powsina, ale na krzyżówce na Przyczółkowej odbiłem w lewo w kierunku Wisły. Pozwiedzałem sobie okoliczne wsie, bardzo fajne asfalty samochodów praktycznie nie było, trochę ludzi na kolarkach. Potem trochę polnymi drogami po Bielawie i inedaleko wału Jeziorki i tak dojechałem do Wisły. Tutaj już wałem Jeziorki w kierunku Konstancina. Jechałem tędy chyba w kwietniu, ale po ptawej stronie, tym razem z lewej. Sporo po trawie, bo tylko miejscami była wąxiutka ścieżka szerokości 1 koła. Z drugiej strony, była chyba lepiej. Rzeczka po ostatnich opadach ma wysoki poziom, szczególnie przed zaporą w Konstancinie. Dalej jeszcze do Kabackiego na małą rundkę i do domu.

Jazda tlenowa, 2 i 3 strefa. Później w domu trochę dziwnie się czułem, byłem jaby bardziej niż zwykle zmęczony chociaż spac mi się nie chciało. Prawdopodobnie to jeszcze skutki poniedziałkowej imprezy.

Kabacki i pierwszy etap TDP

Niedziela, 1 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Dzisiaj znowu gorąco. Ruszyłem po południu, chwilę przed 16. Na początku do lasu, przez Przyczułkową. Ludzi jak zwykle w weekend pełno, pokręciłem się różnym,i ścieżkami i jak zaczęła dochodzic 17 ruszyłem w drogę powrotną żeby zobaczyc peleton Tour de Pologne jeszcze na Przyczółkowej. Jednak czasu jeszcze trochę było więc pojechałem w stonę Wilanowa, a że dalej nie przyjżdżali to w tył zwrot i jeszcze ze 4 km w stronę Konstancina. Ustawiłem się wreszcie na pasie zieleni między jezdniami. Ludzi mało, właściwie byłem sam na odcinku jakiś 400 metrów. Akurat chyba chwilę wcześniej była strefa bufetowa bo leciało trochę bidinów i 2 z nich dostały się w moje ręce. Pędzący peleton robi wrażenie. Poza tym fajnie wyglądał latający bokiem, tuż nad drzewami śmigłowiec telewizji - prawie jak w fimie:) Potem odwiozłem bidony na chatę bo miałem jeszcze 2 swoje więc nie bardzo było je gdzie wozic i nazad pooglądac wyścig już na pętlach. Tu już zdecydowanie więcej ludzi, chociaż mam wrażenie, że rok temu było jednak więcej, a pogoda podobna. Każdą rundę śledziłem z innego miejsca i przy okazji przejechałem sam całą pętlę po trasie. Raz mnie tylko policjant zatrzymał, a tak to spokój. Po wyścigu prosto do domu.
Pierwsze 2 godziny w większości w 2 strefie, śr tętno 149, prędkośc około 23,7 km/h

Między kroplami

Piątek, 30 lipca 2010 · Komentarze(0)
Jak przyszedłem z pracy właśnie skończył padac deszcz. Chwile pogrzebałem się w domu i postanowiłem wyskoczyc na godzinkę. Od niedzieli właściwie pogoda beznadziejna i dzisiaj dopiero pierwsza jazda po maratonie więc należało trochę mocniej pojeździc żeby się nie zapuścic całkiem. Zrobiłem więc 45 minutową tempówkę Trasą Siekierkowską i Wałem Miedzeszyńskim w kierunku Otwocka. Na ostatnich 3 km złapał mnie niestety deszcz więc pod koniec już dośc mocny więc rozjazdu nie było tylko sprintem pod Wilanowską i do domu.
Sr tętno z 45 minut - 166.

Góra Kalwaria i dwie gumy

Wtorek, 20 lipca 2010 · Komentarze(0)
Dzisiaj w planach była trochę dłuższa jazda. Początkowo miałem pojechac do Gassów i tam odbic w stronę Konstancina lub wrócic do wału Jeziorki. Jednak jak już byłem w tych Gassach to stwierdziłem że pociągnę dalej do Góry Kalwarii. Trasa generalnie wzdłuż Wisły, pod wałem, czasem asfaltem, a czasem szuterkiem i drogami pisakowymi. W Górze Kalwarii zaliczyłem jeszcze zjazd i podjazd po bruku i wrócliłem asfaltem do Konstancina. Z tamtąd już standardową trasą do Kabackiego dalej Przyczyłkówą prawie do domu. Prawie bo przy Wilanowie w bardzo głupi sposób złapałem snejka. Chyba się zamyśliłem i nie zdążyłem podnieśc tylego koła przy wjeździe na dośc ostry krawężnik i tak walnąłem, że dętka w sekundę była bez powietrza. To nic myślę zmienie sobie na zapasową bo przecież po to ją wożę. Jakież było moje zdziwienie kiedy okazało się, że zapas też ma dziurę. Nie wiem jak to możliwe bo dopiero co kupiłem. Chyba że w torbie podsiodłowej w jakiś sposób się przebiła. Na szczęście miałem jeszcze taśmę izolacyjną więc obwinąłem dziurę kilka razy i jakoś doturłalem się ostatnie 5 km do domu.
Dzisiaj całośc to E2, wyższe tętno w zasadzie tylko pod górki po drodze do GK.